Mniejsze zło, czyli "Wiedźmin", którego nie zobaczyliśmy na ekranie


źródło - materiały prasowe
 Premiera wysokobudżetowego serialu "Wiedźmin" amerykańskiej platformy Netflix zbliża się wielkimi krokami. Co chwila dostajemy nowe okruchy informacji, w ramach promocji do sieci "wyciekają" zdjęcia, a twórcy i aktorzy udzielają coraz konkretniejszych wywiadów. Zaprezentowano też zwiastun, który rozpalił wyobraźnię i emocje fanów. Oczywiście pojawiły się głosy krytyki oraz różnorakie zarzuty, niekiedy merytoryczne, w innych przypadkach dość absurdalne. Mimo to można powiedzieć, że polscy widzowie czekają na premierę z niecierpliwością, nadzieją, ciekawością... W końcu niemal wszyscy pamiętamy TO:

…czyli koszmar niejednego fana Geralta z Rivii. W 2001 roku "Wiedźmin" był w filmem wyczekiwanym i upragnionym. Tym boleśniejszy okazał się zawód, choć trzeba przyznać, że czas leczy rany i dziś "superprodukcja" Marka Brodzkiego postrzegana jest dużo lepiej niż przed laty. Widzowie doceniają między innymi muzykę Grzegorza Ciechowskiego, klimat oraz (częściowo) obsadę ze "stworzonym do roli Geralta" Michałem Żebrowskim na czele. 
Nie zmienia to faktu, że polska ekranizacja opowiadań Andrzeja Sapkowskiego była porażką artystyczną i ogromnym rozczarowaniem. Niewielu jednak podejrzewa, że mogło być JESZCZE gorzej. Dużo wcześniej i mocno inaczej. A w rezultacie – cóż, mogło w ogóle NIE być ;-)

Opowiadanie "Wiedźmin" zostało opublikowane po raz pierwszy w 1986 roku na łamach pisma "Fantastyka". Debiutancki utwór Andrzeja Sapkowskiego zajął trzecie miejsce w konkursie ogłoszonym przez ten miesięcznik, wygrywając jednocześnie w głosowaniu czytelników. Kolejna historia ze świata wiedźmina pojawiła się dopiero w dwa lata później ( "Droga, z której się nie wraca"), zaś sam Geralt powrócił w 1989 r. w opowiadaniu "Ziarno prawdy". 
źródło - materiały własne

Tymczasem "Wiedźminem" zainteresowała się polska kinematografia. Opowiadanie wziął na warsztat Dariusz Romanowski, który w grudniu 1989 roku złożył w Zespole Filmowym OKO szkic scenariusza przyszłego filmu. Szkic, który budzi dzisiaj śmiech i przerażenie… a to dlatego, że autor wykorzystał debiutanckie dzieło Sapkowskiego jako szkielet dla swojej własnej historii, przy okazji poddając charakter głównego bohatera mutacjom poważniejszym niż Próba Traw.

Później mówiono, że człowiek ten nadszedł od północy; od Bramy Powroźniczej. Szedł pieszo, a objuczonego konia prowadził za uzdę.(…) Było ciepło, a człowiek ten miał na sobie czarny płaszcz narzucony na ramiona. Zwracał uwagę. Zatrzymał się przed gospodą "Stary Narakort", postał chwilę, posłuchał gwaru głosów. Gospoda, jak zwykle o tej porze, była pełna ludzi.

Nieznajomy nie wszedł do "Starego Narakortu". Pociągnął konia dalej, w dół uliczki. Tam była druga karczma, mniejsza, nazywała się- "Pod Lisem". Tu było pusto. Karczma nie miała najlepszej sławy. (…) Nieznajomy nie był stary, ale włosy miał prawie zupełnie białe.[1]
- tak właśnie zaczęła się legenda. Cóż, w wersji Dariusza Romanowskiego miało to wyglądać… trochę inaczej.

Któregoś mglistego dnia na wozie wieśniaka przybywa do Wyzimy ubogi rycerz, z którego zachowania wynika, że pragnie skryć się przed kimś, kto go ściga. Zatrzymuje się w karczmie „Narakort”, gdzie przy kielichach z winem stali jej bywalcy rozprawiają o urodzie miejscowych dam. Przybysz wtrąca się do rozmowy rzucając wyzwanie każdemu, kto ośmieli się zaprzeczyć, iż najcnotliwszą na świecie jest dama jego serca. Dochodzi do bójki, w której rycerz pokonuje kilku napastników
(Dariusz Romanowski, szkic scenariusza filmu "Wiedźmin")[2]
I tak, gdyby ktoś miał wątpliwości – owym ubogim rycerzem walczącym za damę swego serca, jest niejaki Geralt z Rivii, wiedźmin i postrach mężów… to znaczy potworów. W czasie bójki w karczmie zjawia się potężny wojownik, który okazuje się szukającym zemsty małżonkiem "cnotliwej" niewiasty. Geralt trafia do więzienia i otrzymuje propozycję nie do odrzucenia – ma pokonać terroryzującą miasto strzygę. A że historia stworzona przez Sapkowskiego została uznana za zbyt ubogą, Romanowski dodał jeszcze spisek pałacowy, tortury, kilka potyczek, bunt mas ludowych, seks z (odczarowaną) strzygą  i królobójstwo (R.I.P. Foltest...).

O ile "wzbogacenie" fabuły można ostatecznie zaakceptować, o tyle wizja Geralta jako kochliwego rycerza bez żadnych znaków szczególnych wydaje się nieomal bluźniercza – dla nas. Czy jednak rzeczywiście Romanowski "zniszczył" literacki pierwowzór? Odpowiedź nie jest taka prosta. Trzeba pamiętać, że autor szkicu czytał prawdopodobnie tylko jedno (góra dwa) opowiadanie z Geraltem w roli głównej, dysponował więc bardzo skromnym materiałem źródłowym. Romanowski nie zmieniał kultowej, ikonicznej postaci, zmieniał mało rozpoznawalnego bohatera jednej gazetowej nowelki sprzed trzech lat. Ten wiedźmin nie miał rozbudowanej biografii i żył w świecie, o którym niewiele można było powiedzieć. Dopiero kolejne opowiadania Andrzeja Sapkowskiego zbudowały takiego Geralta, jakiego dziś znamy. Trudno winić Dariusza Romanowskiego za brak zdolności prekognicji i nieuwzględnienie tego, jak w kolejnych latach (i tomach) potoczyły się losy Białego Wilka.
źródło

Pierwszy projekt ekranizacji "Wiedźmina" nie wyszedł poza kilkustronnicowy szkic scenariusza, co należy uznać za szczęśliwe zrządzenie losu. Dlaczego? Otóż prawa do przeniesienia opowiadania Sapkowskiego na ekran zakupił w sierpniu 1988 roku Zespół Filmowy OKO i to dla tego zespołu Romanowski stworzył swoją autorską adaptację. Problem w tym, że naczelnym specjalistą ZF OKO w dziedzinie kina fantastyczno-przygodowego był Marek Piestrak, opromieniony właśnie sukcesem swego najbardziej znanego filmu – "Klątwy Doliny Węży"[3]. Z dużym prawdopodobieństwem można więc przypuszczać, że to jemu powierzono by realizację "Wiedźmina". A wówczas dostalibyśmy widowisko łączące scenografię rodem z serialu "Przyłbice i kaptury", klimat "Wilczycy" i efekty specjalne na poziomie "Klątwy…" Jaki byłby rezultat? Być może zbliżony do tej – jak się okazuje wcale nie tak nierealnej – produkcji:
 W tym momencie warto zadać pewne kluczowe pytanie. Wyobraźmy sobie, że w 1990 r. Marek Piestrak rzeczywiście nakręcił film o Geralcie z Rivii według scenariusza Dariusza Romanowskiego. Czy w takiej sytuacji Andrzej Sapkowski napisałby kolejne opowiadania z cyklu wiedźmińskiego? Mając świadomość, że postać, którą stworzył, została niemal całkowicie zmieniona i pozbawiona potencjału? Podejrzewam, że mógłby zrezygnować z kontynuowania tej historii. I właśnie ze względu na taką możliwość cieszę się, że ta pierwsza ekranizacja "Wiedźmina" nie doszła do skutku…
*******************
 P.S.1 Swoją drogą, ciekawe, kto w 1990 roku mógłby zagrać Geralta? Może Bogusław Linda tuż przed "Psami"? A gdyby jakimś cudem film odniósł sukces i powstały ekranizacje kolejnych opowiadań - kto wówczas wcieliłby się w Yennefer czy Jaskra?


[1] A. Sapkowski „Wiedźmin”, „Fantastyka” 1986, nr 12, s. 18
[2] D. Romanowski „Wiedźmin”, s. 1, szkic scenariusza w zbiorach FINA
[3] Osławiona „Klątwa Doliny Węży”, królująca dziś na przeglądach najgorszych polskich filmów, była w swoim czasie ogromnym sukcesem frekwencyjnym i kasowym.

P.S.2 Więcej o wyimaginowanym (chyba ;-) serialu "Dwa miecze i amulet" tutaj:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ciekawostki i drobiazgi czyli kontrowersyjny... "Znachor"?

Są takie filmy, których realizacja przeszła do historii. Są takie, które kojarzymy ze skandalami, wypadkami lub różnego rodzaju problemami...

Popularny post