Inne "Zakazane piosenki" czyli co wypadło, co dodano i co zmieniono

„Zakazane piosenki” zna chyba każdy. Pierwszy polski powojenny film fabularny przeszedł do historii, będąc jednocześnie owej historii świadectwem. Już pod koniec 1945 roku rozpoczęto akcję gromadzenia okupacyjnych utworów, które miały stać się „bohaterami” przyszłego dzieła. W tamtym okresie scenarzysta Ludwik Starski nie myślał jeszcze o fabule. Planował realizację półgodzinnego „reportażu muzycznego”. Swoją koncepcję opisał słowami  granego przez Józefa Maliszewskiego kierownika atelier:

"Film, w którym główne role grają piosenki z czasów okupacji – partyzanckie, konspiracyjne, uliczne… Jednym słowem – zakazane. A przy każdej piosence jakieś związane z nią wydarzenie."

Jak miało to wyglądać w praktyce? Przykładem może być sekwencja z wykonaniem wyroku na folksdojczce. W filmie, który trafił na ekrany, widzowie mają okazję poznać tę bohaterkę i są świadkami jej zbrodniczych czynów. W oryginalnym projekcie folksdojczka pojawia się tylko we fragmencie ukazującym jej egzekucję. Przedstawieniem postaci i zarazem uzasadnieniem wyroku są słowa piosenki śpiewanej przez Alinę Janowską:

Stopniowo zebrany materiał rozrósł się do tego stopnia, że podjęto decyzję o stworzeniu pełnometrażowego filmu fabularnego – z konkretnymi bohaterami i spójną historią. Zrealizowana w trudnych warunkach produkcja trafiła do kin 8 stycznia 1947 r. Spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem widzów i potężnym atakiem krytyków, którzy zarzucali „Zakazanym piosenkom” między innymi zbyt optymistyczny wydźwięk i brak ukazania okrucieństw okupacji. W rezultacie film zdjęto z ekranów i poddano przeróbkom. Przede wszystkim zmieniono ramę narracyjną – w pierwszej wersji Roman Tokarski opowiadał historię „zakazanych piosenek” ekipie filmowej, przygotowującej… film o zakazanych piosenkach. W drugiej jego słuchaczami byli koledzy, a właściwie jeden z nich: nie znający okupacyjnych realiów repatriant z Anglii. Ten zabieg uzasadnił rozbudowanie komentarza z off-u, który zaczął pełnić funkcję przewodnika po przedstawionych w filmie wydarzeniach. Drugą istotną zmianą było udramatyzowanie niektórych epizodów tak, by podkreślić koszmar wojny i terror panujący na ulicach Warszawy. Poprawiona wersja weszła do kin 2 listopada 1948 roku.

Modyfikacji uległ między innymi ostatni fragment sekwencji „Siekiera, motyka…”. W wersji z 1947 roku finałowy epizod jest pozytywny, wręcz komediowy, pasujący do charakteru utworu. W wersji poprawionej segment kończy się tragicznie, sygnalizując ryzyko, jakie towarzyszyło wykonywaniu zakazanych piosenek (polecam jednoczesne włączenie obu wersji):

"Zakazane piosenki" wersja z 1947 r.

"Zakazane piosenki" wersja z 1948 r.

Niewidomy śpiewak pojawił się już w pierwszej wersji scenariusza Ludwika Starskiego, choć jego los był dużo szczęśliwszy niż w powyższym fragmencie: obserwujący go mężczyźni „w charakterystycznych skórach i wysokich butach” okazywali się członkami ruchu oporu, a nie gestapo. Jednak w ten sposób dochodzimy do sedna sprawy, czyli do utworów, które według pierwotnych planów miały znaleźć się w filmie Leonarda Buczkowskiego, lecz zostały wycięte lub zastąpione przez inne tytuły. Do nich zalicza się piosenka, którą śpiewał niewidomy staruszek. Starski umieścił w tej scenie okupacyjną przeróbkę „Mazurka Dąbrowskiego”:

Jeszcze Polska nie zginęła

i nigdy nie zginie

Jeszcze Hitler Polakowi

będzie pasał świnie

 

Marsz, marsz Sikorski

z ziemi angielskiej do Polski

za Twoim przewodem

złączym się z narodem.

Rzecz jasna zmodyfikowana w ten sposób wersja polskiego hymnu nie miała szans w starciu z cenzurą. Wydaje się to tak oczywiste, że można zadać sobie pytanie, czy scenarzysta nie użył tego tekstu jako swego rodzaju zasłony dymnej, której niepoprawność miała przesłonić inne newralgiczne elementy projektu...

Kolejnym usuniętym utworem jest poruszająca „Kołysanka żołnierza”[1], którą miała śpiewać matka z dwójką małych dzieci. To „Bezimienna piosenka nawiązująca bezpośrednio do wybuchu wojny i do kampanii wrześniowej. Lecz mimo że pojawiła się na ulicach okupowanej Warszawy mniej więcej w listopadzie 1939 r., jej rodowód jest znacznie starszy. Jak podaje Bronisław Wieczorkiewicz w książce pt. Warszawskie ballady podwórzowe, kołysanka ta pt. Aj, lu, lu, lu, lu znana już była bezpośrednio po zakończeniu pierwszej wojny światowej. Po upływie bez mała dwudziestu lat przypomniano ją sobie podczas okupacji hitlerowskiej, minimalnie zaktualizowano tekst i błyskawicznie rozpowszechniono.”[2] Starski planował wykorzystać końcowe fragmenty utworu:

Na cmentarzu wojskowym za miastem

Gdzie rząd krzyży jest  gęsty jak las

Nad żołnierską mogiłą niewiasta

tak jak niegdyś nuciła mu znów.

Śpij syneczku, śpij żołnierzu

twoi  koledzy tu leżą

będziesz spokojny już tu

Na grób ci krzyżyk dali

Virtuti Militari

Aj luli, luli, luli, lu…

Na grób ci krzyżyk dali

a życie ci zabrali

aj luli, luli lu


Dlaczego „Kołysanka…” nie znalazła się w zrealizowanym filmie? Trudno powiedzieć. Być może jej usunięcie ma związek z wprowadzeniem wątków żydowskich, które w pierwszej wersji scenariusza w ogóle nie występują. Poruszający, tragiczny utwór mógł być nazbyt podobny do wykonywanej przez Zofię Mrozowską piosenki „Warszawo ma” i dlatego przegrał z silniejszym rywalem.

W taki właśnie sposób do „Zakazanych piosenek” trafił okupacyjny szlagier „Teraz jest wojna”, śpiewany przez podróżujących pociągiem szmuglerów. Pierwotnie sekwencja ta wyglądała zupełnie inaczej. Nie pojawiała się w niej postać przewożącej broń dziewczyny, za to wagony zatrzymywały się obok transportu z wywożonymi na roboty więźniami, którym szmuglerzy próbowali przekazać trochę żywności. Akcji towarzyszyła śpiewana zbiorowo piosenka:

 U bauera piesek wyje

Na śniadanie pił pomyje

A na obiad kawał flaka

żeby szczekał na Polaka.

 

Ref.: Oj, bida, bida wszędzie

dopóki wojna będzie…

Oj, bida, bida wszędzie

dopóki wojna będzie…

 

Ja parobek, ty parobek

Jedziem do Prus na zarobek

Ty masz grabie, ja mam cepy

Wymłócimy szkopom plecy

 

Ref.: Oj, bida, bida wszędzie (…)

Tekst ten został dziś właściwie zapomniany, zaś przebój „Teraz jest wojna” znają niemal wszyscy. Podobnie zresztą jest z niszową „Kołysanką żołnierza” i powszechnie rozpoznawalną balladą „Warszawo ma”. Niewątpliwie do popularności tych konkretnych utworów przyczyniło się właśnie to, że można usłyszeć je w „Zakazanych piosenkach”.

Na koniec tytuł, który nie pojawił się w filmie mimo że już w pierwszej wersji scenariusza został ocenzurowany. Ludwik Starski zamierzał opowiedzieć historię Powstania Warszawskiego piosenką „Chłopaki z AK”. Utwór ten przez wiele lat uchodził za zapomniany. Został odtworzony w studiu nagraniowym z okazji 66. rocznicy wybuchu powstania. Od tamtego czasu doczekał się kilku aranżacji, jest też jednym z obowiązkowych punktów corocznych koncertów „Warszawiacy śpiewają (nie)zakazane piosenki”.


Starski zdawał sobie sprawę, że to wyeksponowane „AK” jest nie do obrony, dlatego posłużył się zmodyfikowaną wersją: każdą zwrotkę kończył słowami „z AL i AK”, np. „Aż diabli biorą AL i AK” zamiast „Aż diabli biorą chłopaków z AK”. Próbował w ten sposób wpisać się w obowiązującą komunistyczną narrację, kreującą mit Armii Ludowej jako głównej siły konspiracyjnej w okupowanej Polsce.

„Wypadły” także dwie niebezpieczne treściowo zwrotki. Jedna dotyczy obecności radzieckich wojsk na lewym brzegu Wisły i braku pomocy z ich strony:

A tam na Pradze Ruskie stojali,

I stała cała ichnia wataha,

Ruskim sposobem nas wykiwali,

Taka już dola chłopaków z aka.

Druga zaś zaangażowania aliantów w pomoc walczącej stolicy:

W radio generał Bór do Churchilla

Ratuj - powiada - brata Polaka,

Bo już tak dłużej nie wytrzymamy

I zginą wszystkie chłopaki z aka.

Usunięcie tej zwrotki przy jednoczesnym pozostawieniu następnej (oczywiście w „poprawionej” wersji):

Wtedy przybyli nocni desanci,

Na miasto spadła niejedna paka.

Już są granaty i rozpylacze,

I walą w szkopów AL i AK

…miało prawdopodobnie wywołać wrażenie, że zrzuty pochodziły od Rosjan. Podobne sztuczki zastosowano też w kilku innych, drobniejszych przypadkach. Na przykład w drugiej zwrotce zamiast: „Germańce mieli tanki i krowy i własowskiego pomoc kozaka.” Starski zapisał: „Germańce mieli tanki i krowy i aeroplany na warszawiaka”. W ten sposób próbował ominąć niebezpieczną kwestię udziału służących pod niemieckimi rozkazami Rosjan i Ukraińców w tłumieniu powstania[3].

Pomimo wszystkich tych uników i poprawek utwór „Chłopaki z (AL i) AK ” nie trafił do filmu. Najwyraźniej jak wiele innych piosenek walczącej stolicy także i ta po wojnie nadal była „zakazana”…



[1] Piosenka ma kilka tytułów, jednak żaden nie jest oficjalny.

[2] https://bibliotekapiosenki.pl/utwory/Kolysanka_(W_suterynach_daleko_za_miastem_)

[3] UWAGA! W rzeczywistości „własowcy” czyli Rosyjska Armia Wyzwoleńcza (ROA) nie brała udziału w Powstaniu Warszawskim. W walkach i rzeziach (np. Woli) uczestniczyły inne kolaborujące z Niemcami oddziały złożone z obywateli ZSRR, przede wszystkim Rosyjska Wyzwoleńcza Armia Ludowa (RONA) oraz karne oddziały SS pod dowództwem Oskara Dirlewangera, wśród których znajdowały się jednostki złożone z Rosjan, Ukraińców czy Azerów. Po wojnie termin „własowcy” niesłusznie rozciągnięto na wszystkie te formacje. Więcej: https://www.historia.gildia.pl/wiek-xx/wojskowosc/ii-wojna-swiatowa/wlasowcy-w-powstaniu-warszawskim

1 komentarz:

  1. Rafał Marszałek15 grudnia 2021 15:11

    Bardzo cenne odkrycie ( tylko dla niektórych -przypomnienie ) genezy tego filmu, który, choć
    na ogół dobrze przyjęty przez publiczność, rodził się w bólach i nie miał = bo nie mógł mieć - jakiejś nadzwyczajnej prasy.

    OdpowiedzUsuń

Ciekawostki i drobiazgi czyli kontrowersyjny... "Znachor"?

Są takie filmy, których realizacja przeszła do historii. Są takie, które kojarzymy ze skandalami, wypadkami lub różnego rodzaju problemami...

Popularny post