Poeta, Marusia i Lenin, czyli o Kasprowiczach słów parę

   12 grudnia 2020 r. przypada 160 rocznica urodzin wybitnego poety Jana Kasprowicza – i jednocześnie 52. rocznica śmierci jego żony, Marii Kasprowiczowej z domu Bunin.

   Był to niezwykły związek. Dzieliło ich o wiele więcej niż trzydziestoletnia różnica wieku. On - niemal pięćdziesięcioletni sławny poeta o chłopskich korzeniach. Był już wcześniej dwukrotnie żonaty, przy czym drugie małżeństwo skończyło się skandalem (żona porzuciła go dla Stanisława Przybyszewskiego). Do tego nie przepadał za Rosjanami. Ona - nastoletnia córka carskiego generała, utalentowana i pełna energii. Po tym, jak jej dzieciństwie upłynęło w cieniu ciężkiej choroby, intensywnie korzystała z życia, brylując na europejskich salonach i w środowisku artystów.

   Poznali się we Włoszech, choć okoliczności ich pierwszego spotkania nie są jednoznacznie ustalone. Marusia wspominała w "Dzienniku":

Mieszkaliśmy w jednym pensjonacie bardzo niedługo, nie dłużej niż dziesięć dni. Było to na brzegu morza w Sorrento. Poznali nas nasi przyjaciele, malarz polski z żoną.

   Popularna jest jednak inna wersja, zgodnie z którą los zetknął przyszłych małżonków w pociągu jadącym z Rzymu do Neapolu, a długa podróż (rzecz jasna w towarzystwie przyzwoitki) i ciekawa rozmowa dały początek wzajemnej fascynacji. W dwa lata później poeta i arystokratka spotkali się ponownie we Lwowie i odnowili znajomość, która wkrótce zaprowadziła ich przed ołtarz.

   Choć ich wspólne życie nie było idealne, Maria Kasprowicz pozostała muzą i powierniczką męża. Zamieszkali na Podhalu, a swoje "miejsce na ziemi" znaleźli ostatecznie w drewnianej willi na Harendzie, w połowie drogi między Zakopanem a Poroninem. Wśród  odwiedzających ich gości było wielu artystów. Jeden z nich, Leopold Staff, napisał:

Jakże godnie głosić będę –

Kasprowiczów i Harendę,

Bo każdy to wyznać musi,

Że nie ma oprócz Marusi

i prócz Janka – gospodarzy –

Niechaj im się szczęście darzy!

   Po śmierci Kasprowicza w 1926 r. wdowa stanęła na straży jego dziedzictwa. Swoje życie z autorem „Księgi ubogich” opisała w intymnym „Dzienniku”. To dzięki jej staraniom w 1950 r. w domu na Harendzie otwarto muzeum poety. Maria była jego dożywotnią kustoszką. Przyczyniła się też do powstania Stowarzyszenie Przyjaciół Twórczości Jana Kasprowicza.

   Co zaskakujące, w Polsce (nomen omen) Ludowej przedrewolucyjna arystokratka nie tylko uniknęła represji ze strony komunistycznych władz, ale też zachowała swoją pozycję. Kluczem do rozwiązania tej zagadki może być pewien incydent, który Kasprowiczowa krótko opisała w „Dzienniku” pod datą 10 września 1914 roku:

Pewnego razu przyszedł do nas rosyjski emigrant, mieszkający w Poroninie, aby Jankowi podziękować za oddaną mu przysługę.  Janek wystarał się w starostwie o zwolnienie go z więzienia w Nowym Targu. Siedział u nas niedługo. Nie wyszłam do niego, chociaż znałam go bardzo dobrze z widzenia (…). Została mi w pamięci jego mongolska twarz i jasna marynarka z surowego jedwabiu. Janek po tej wizycie bardzo sympatycznie o nim się odezwał. Mama wzruszyła pogardliwie ramionami i mruknęła z oburzeniem: - Rewolucjoner!

Emigrant nazywał się Lenin.

 

   Pomoc, której Kasprowicz udzielił aresztowanemu przez władze austriackie Leninowi, to fakt historyczny. Sowiecki przywódca był znany na Podhalu jako literat, publicysta i dziennikarz. Kiedy po wybuchu I wojny światowej został uznany za rosyjskiego szpiega i trafił do więzienia, w jego sprawie interweniowali wpływowi społecznicy: Kazimierz Dłuski, Andrzej Chramiec oraz właśnie Kasprowicz.

    Maria zdawała sobie sprawę z tego, jakie znaczenie propagandowe może mieć ów incydent i potrafiła to wykorzystać. Kiedy w 1947 roku napisała projekt scenariusza filmowej biografii swego męża, postarała się nieco uwypuklić spotkanie z wodzem rewolucji. Przede wszystkim jako głównego sprawcę uwolnienia Lenina przedstawiła właśnie Kasprowicza: 

"Jan Kasprowicz" scenariusz filmu w zbiorach FINA

   Ponadto (inaczej niż w „Dzienniku”) Marusia rozbudowała scenę wizyty wypuszczonego z aresztu komunisty w domu Kasprowiczów. Nie tylko dodała kilka słów na temat swojego (nieprawdziwego) spotkanie z Leninem, ale też wprowadziła wątek paszportu, w którego zdobyciu pomaga emigrantowi gospodarz. I choć film o Janie Kasprowiczu nigdy nie powstał to przetrwała legenda o przysłudze, jaką polski poeta wyświadczył rosyjskiemu „rewolucjonerowi”.

----------------------------------------------------------------------------------------------------

Cytaty w tekście pochodzą z "Dziennika" Marii Kasprowicz, Instytut Wydawniczy PAX 1958. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ciekawostki i drobiazgi czyli kontrowersyjny... "Znachor"?

Są takie filmy, których realizacja przeszła do historii. Są takie, które kojarzymy ze skandalami, wypadkami lub różnego rodzaju problemami...

Popularny post