(Nie)upiorny legat czyli Joanna Chmielewska w zbiorach FINA


źródło

   Lista filmowych adaptacji prozy Joanny Chmielewskiej jest dość krótka, zwłaszcza, jeśli porównamy ją z liczbą wydanych na przestrzeni pół wieku powieści. Dwa filmy fabularne, dwa spektakle teatru TV, dwa rosyjskie seriale i jeden polski (podobno, bo słuch o nim zaginął 😉). Niewiele, biorąc pod uwagę, że mówimy o "królowej polskiego kryminału". Jeśli dodamy do tego, że większość ekranizacji trudno uznać za udane, poczucie niedosytu zdecydowanie się nasila. W takiej chwili warto spróbować czegoś nowego. Na przykład zajrzeć do Filmoteki Narodowej-Instytutu Audiowizualnego, gdzie można poznać mało znaną stronę Joanny Chmielewskiej i jej twórczości. Na zachętę dla zainteresowanych zamieszczam poniżej krótkie zestawienie.


*****
ZREALIZOWANE
*****
źródło


   We wstępie do „filmowego” wydania Upiornego legatu Joanna Chmielewska nie kryła rozczarowania podejściem reżyserów do jej twórczości: 
(…) chcą ekranizować książkę, łapią się za nią, wydają się nią zachwyceni, a potem wychodzi im kompletnie co innego. Zmieniają, co popadnie, wyrzucają, ile mogą, zostaje im ledwo ślad pierwotnego pomysłu. (…) Występujące w filmie osoby nie mają nic wspólnego z moimi bohaterami i to pod żadnym względem. Akcja startuje z jakiegoś kawałka mojego pomysłu i z dużym przyśpieszeniem podąża w odwrotnym kierunku. (…) Rozpacz mnie istna ogarniała, kiedy żaden reżyser nie słuchał, co do niego mówię i robił swoje po swojemu. Miał własny obraz, no dobrze, wolno mu, ale po co mu była moja książka?[1]
- pytała retorycznie. Trudno się jej dziwić, szczególnie, jeśli porównamy Upiorny legat i Skradzioną kolekcję. Jednak droga od powieści do ekranizacji bywała długa i kręta, zaś zmiany, o których wspomina pisarka, wprowadzano stopniowo. Etapem "pomiędzy" książką a filmem był scenariusz i właśnie przechowywane w FINA scenariusze wydają się pod tym względem najciekawsze, niejako zawieszone pomiędzy źródłem a rezultatem. Można czytać je jak nieznane powieści ulubionej autorki 😉. Zwłaszcza że pojawiają się w nich sceny, których nie znajdziemy ani w książkach, ani w filmach. W papierowym Lekarstwie na miłość takim epizodem jest wizyta Joanny i Janki u malarza, który ma sporządzić portret pamięciowy Nieznajomego. Niestety okazuje się, że młody artysta ma wiele wspólnego z Lesiem, a bohaterki wcale nie ułatwiają mu zadania...

- Miał włosy – powiedziała Joanna stanowczo.-(…) Ciemne oczy i brwi… i oczywiście, rzęsy.

- Zrośnięte?

- Przecież nie mógłby patrzeć!

- Brwi zrośnięte, idiotko!(…)

- Uszy miał? - spytała Janka krótko po chwili namysłu.

- Miał.

- Oba?

- Oba. Normalne.

- Wszystko miał normalne – powiedziała Janka gniewnie i z dezaprobatą – zwariować można! Usta jakie?

- Może drogą eliminacji – zaproponowała Joanna po namyśle – Nie obleśne, nie w serduszko, nie zaciśnięte, nie murzyńskie…

- Nie rozdziawione, nie z zajęczą wargą… - uzupełniła Janka jadowicie. (…)

Malarz z dumą odwrócił ku nim deskę z rysunkiem. Spojrzały i zabrakło im tchu.

Przedziwna maszkara na papierze posiadała istotnie włosy, które w formie wydłużonych trójkątów unosiły się ku górze. Brwi, zgodnie z informacjami, miały bardzo urozmaiconą szerokość, a to coś dziwnego wokół oczu należało zapewne uważać za rzęsy. Pod nosem znajdowała się olbrzymia przestrzeń, zajmująca nieomal więcej miejsca, niż cała reszta rysunku, a pod przestrzenią usta z których twórca eliminował kolejno poszczególne cechy. (…) za to żeby zostały potraktowane równie dobitnie, co w ustnym opisie i rzucały się w oczy na kształt klawiatury fortepianu. Wszystko to razem nie było podobne nie tylko do tajemniczego znajomego, ale w ogóle do żadnej ludzkiej istoty…
(Joanna Chmielewska, Jan Batory Lekarstwo na miłość, scenariusz w zbiorach FINA)

 *****



   Także scenariusz Skradzionej kolekcji znacząco różni się od filmu. Choć sama Chmielewska zarzekała się, że jej twórczy udział w pisaniu tego dzieła był niewielki, podkreślała też, że Batory miał pomysły znakomite, tak świetne, że mogły dać z w rezultacie komedię stulecia i dałam się wciągnąć [2]. Wśród stworzonych na potrzeby scenariusza i później wyrzuconych scen znajduje się między innymi "sekwencja przemytnicza". Bohaterowie, chcąć zapobiec wywiezieniu rzekomo skradzionej kolekcji znaczków za granicę, składają donos o planowanym przemycie. Jego efekty okazują się iście barejowskie: wszystkie osoby opuszczające Polskę poddawane są drobiazgowej koktroli, jednak celnicy szukają tylko i wyłącznie znaczków, nie zwracając uwagi na takie drobiazgi jak stare ikony, srebrna zastawa czy obca waluta:

W kabinie obok odbywa się kontrola osobista. Celnik nie zwraca najmniejszej uwagi na 20 zegarków, pouczepianych na delikwencie, maca kamizelkę, chciwie odpruwa kawałek podszewki. Spod podszewki wyciąga banknot 100 dolarów, odsuwa niechętnie na bok, gmera dalej.

- Nic – mówi z westchnieniem – Ubieraj się pan, następny.

Obok starszy pan pod baczną kontrolą wyczesuje sobie potężną brodę. (…)

Na samochodowym punkcie kontroli celnik z celniczką odsuwają na bok kryształy i srebrne lisy. Celnik przechodzi obok, bierze portfel następnej osoby, celniczka nadal obmacuje podszewki lisów. Celnik znajduje nagle w portfelu złożony arkusik znaczków obiegowych, kupionych na poczcie, z 10 sztuk, po złoty pięćdziesiąt.

- Jest!... – woła zduszonym głosem.

Porzucając wszelkie kontrole zbiega się całe grono celników, wszyscy przepychają się wzajemnie, wpatrzeni w znaczki. Celnik łapie delikwenta za ramię, odprowadza z triumfem na bok.

- Pan się może pakować – mówi z roztargnieniem celniczka do bladego właściciela kryształów i lisów.
 (Joanna Chmielewska, Jan Batory Skradziona kolekcja, scenariusz w zbiorach FINA)

*****
PROJEKTY NIEZREALIZOWANE
***** 
   Osobny rozdział stanowią materiały literackie do niezrealizowanych adaptacji powieści Joanny Chmielewskiej. W archiwum FINA można znaleźć cztery takie przypadki.
 

Ratunku, diabeł!
   3 czerwca 1999 roku miała miejsce premiera spektaklu teatru telewizji Randka z diabłem w reżyserii Macieja Dutkiewicza. Była to uwspółcześniona i mocno okrojona adaptacja powieści Wszyscy jesteśmy podejrzani. Rolę Joanny zagrała Edyta Olszówka, a Prokuratora - Jan Englert. Przedstawienie spotkało się z raczej pozytywnym odbiorem widzów, jednak prawdopodobnie żaden z nich nie wiedział, że jedna z najpopularniejszych powieści Chmielewskiej mogła trafić na ekrany kin już trzydzieści lat wcześniej...
   Choć po doświadczeniach przy realizacji Lekarstwa na miłość pisarka nie zakochała się namiętnie w polskiej kinematografii, to jednak wcale nie zamierzała z nią zrywać. J24 marca 1966 r. swoją drugą powieść, Wszyscy jesteśmy podejrzani, złożyła jako nowelę filmową w Zespole Realizatorów Filmowych SYRENA - tym samym, w którym powstała ekranizacja Klina. Książka trafiła na półki w tym samym roku.
   Dwa lata później, w sierpniu 1968 roku, powstał scenariusz zatytułowany Ratunku, diabeł!, będący autorską adaptacją Wszyscy jesteśmy podejrzani. Autorską - bo to jedyny znany mi scenariusz, który Joanna Chmielewska stworzyła samodzielnie, bez udziału osób drugich i trzecich. Niestety, ZRF SYRENA, będący prawdopodobnie właścicielem praw do ekranizacji powieści, już wtedy nie istniał -  został rozwiązany 30 kwietnia 1968 roku, w następstwie wydarzeń marcowych.
   Sam scenariusz, który znajduje się obecnie w zbiorach FINA, jest bardzo obiecujący. Chmielewska przebudowała nieco fabułę, nieznacznie zmniejszyła liczbę bohaterów i wydarzeń, uprościła część wątków, ale jednocześnie zachowała swój niepowtarzalny styl i humor. Pokazała też świetne filmowe wyczucie, przepisując niektóre epizody tak, by można je było zobaczyć na ekranie, a nie tylko usłyszeć o nich w dialogach. Narracja pierwszoosobowa w powieści wymuszała ograniczenie świata przedstawionego do tego, co myślała, widziała i słyszała główna bohaterka. Ekranizacja wymagała innego podejścia, stąd wprowadzenie scen ukazujących wydarzenia, w których Joanna nie uczestniczyła, takich jak działania milicji. Na przykład:

W mieszkaniu nieboszczyka kapitan, prokurator i dwóch milicjantów w obecności wdowy po Tadeuszu szarpali miskę klozetową od tyłu.

- Obywateli kapitanie, tu się nic nie powinno kręcić – mówił jeden z milicjantów zdegustowany – tu jest dodatkowy odpływ, pakunkiem zatkane i uszczelnione. (…)

Milicjant wykręcił klapkę i wyciągnął plastikową torebkę ze zwiniętymi w rulon jakimiś papierami. Kapitan i prokurator chwycili papiery.

- Jest ten odpis! – zawołał kapitan wzruszony.

Prokurator czytał jakiś list.

- Niech pan słucha – powiedział – „Moja miła…” to do kobiety, zaraz, o tu „brakowało mi głupich paru tysięcy i prosiłem waszego mister uniwersum o pożyczkę. Udzielił, czemu nie, ale pod warunkiem, że wycofam udział w konkursie…” Zaraz dalej… „widziałem ten nagrodzony projekt. Satysfakcję, że moja koncepcja znalazła uznanie, obniża fakt, że jest podpisany tylko jednym nazwiskiem. Nie moim.”

- O kogo chodzi? – zainteresował się kapitan – Jest jakieś nazwisko?

- Nie. Ale tu… „Niektórzy mają szczęście, pierwsza nagroda w konkursie piękności, pierwsza w konkursie architektonicznym…”

- Jaki konkurs piękności, do cholery? - zdenerwował się kapitan.

-Trzeba szybko wyjaśnić. Zdaje się, że to jest to, czego nam brakowało…
 (Joanna Chmielewska, Jan Batory Ratunku, diabeł!, scenariusz w zbiorach FINA)

   Oczywiście łatwo zauważyć, że w cytowanym fragmencie pojawia się zmiana względem literackiego pierwowzoru - w filmie zwycięzcą konkursu piękności miał być nie Marek, jak miało to miejsce w książce, ale Witek. 
   Ratunku, diabeł! to projekt, którego chyba najbardziej mi żal. Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, jacy aktorzy mogliby w nim wystąpić...

  *****

Obcym wstęp wzbroniony


  Lesio jako PRL-owski prekursor serialu The Office? A i owszem!

   Zbiór trzech opowiadań o przygodach Lesia Kubajka i jego przyjaciół ukazał się na rynku w 1973 roku. Tymczasem już rok wcześniej do archiwum Filmoteki Narodowej wpłynął duży przekaz z Naczelnego Zarządu Kinematografii. Wśród pozyskanych wówczas materiałów znalazł się między innymi projekt telewizyjnego serialu Obcym wstęp wzbroniony autorstwa Joanny Chmielewskiej. Biorąc pod uwagę datę wydania Lesia można przypuszczać, że to ten tekst stał się inspiracją dla książki, a nie - jak to zazwyczaj bywa - książka pierwowzorem filmowego projektu.
   Krótkie (zaledwie 8 stron) dziełko zawiera streszczenia 7. półgodzinnych odcinków, zatytułowanych kolejno Zbrodnia niedoskonała, Intryga i miłość, Przez ciernie do chwały, Napad stulecia, W szponach hazardu, Szczyt marzeń oraz Ich pierwszy bal. Ich treść jest dość wierna opowiadaniom, choć oczywiście znajdą się i różnego rodzaju odstępstwa oraz pomysły, z których pisarka ostatecznie zrezygnowała. Przykładowo, w projekcie odcinka Intryga i miłość Lesio odkrywa tożsamość "rywala" w walce o względy Barbary, po czym...
Opętanemu szałem zazdrości Lesiowi przychodzi do głowy ohydny pomysł wmieszania w sprawę żony naczelnego inżyniera i zaczyna szukać z nią kontaktów, co powoduje, iż owa żona, z zawodu lekarz-psychiatra, dochodzi do wniosku, że prześladuje ją szaleniec. Początkowo zainteresowana nim z naukowego punktu widzenia, stopniowo zaczyna się niepokoić, widzi bowiem wyraźnie, że ów maniak żywi niewytłumaczalną awersję do jej męża. Postanawia więc ratować zagrożone życie ukochanego człowieka.
 (Joanna Chmielewska, Obcym wstęp wzbroniony, projekt scenariusza w zbiorach FINA)

  Skromna objętość materiału nie pozwala należycie go ocenić - to raczej zarys fabuły, niż pełnoprawny utwór literacki. Zwracają uwagę dwa elementy. Po pierwsze, pomimo że Lesio pozostaje głównym bohaterem i jest centrum większości wydarzeń, to znaczącą, samodzielną rolę otrzymuje też Barbara. Po drugie, finałowy odcinek serialu (Ich pierwszy bal) nie znalazł się w żadnym z opowiadań. Tylko z ostatnich stron projektu, który znajduje się obecnie w FINA, można dowiedzieć się, jak Chmielewska chciała zakończyć historię niby-trójkąta Lesio/Barbara/Kasieńka.

  *****


„Zwyczajne życie”

   Wszystkie opisane dotąd projekty mają jedną wspólną cechę: ich autorką lub współautorką była Joanna Chmielewska. Nie zawsze jednak pisarz bierze udział w pracach nad adaptacją swoich książek. Do takich przypadków zalicza się scenariusz Zwyczajne życie autorstwa Anny Sokołowskiej i Wandy Majerówny. Stworzony przełomie lat 1988/89 materiał został złożony w Zespole Filmowym KADR w marcu 1989 roku... i trafił na półkę. 
   Czy jest czego żałować? Chyba nie. Obie autorki scenariusza zbliżały się już wówczas do sześćdziesiątki i nie do końca "łapały" fenomen skierowanej do młodzieży (choć nie tylko ;-) powieści Chmielewskiej. Reżyserka Anna Sokołowska kilka lat wcześniej przeniosła na ekran trzy powieści Małgorzaty Musierowicz: Kłamczucha (film Kłamczucha, 1981), Kwiat kalafiora i Ida Sierpniowa (film ESD, 1986). Adaptacje nie spotkały się z pozytywnym przyjęciem ze strony widzów ani krytyków. Także i dzisiaj miłośnicy Jeżycjady negatywnie oceniają niepotrzebne zmiany fabularne, błędne decyzje obsadowe i pozbawienie filmów większości zalet literackich pierwowzorów. 
   
   

źródło
   W przypadku Kłamczuchy i ESD raziło między innymi niepotrzebne uwspółcześnienie fabuły i bohaterów, także jeśli chodzi o warstwę wizualną.
Scenariusz Zwyczajnego życia pokazuje, że przy ekranizacji powieści Chmielewskiej zamierzano powtórzyć ten zabieg. Jaki byłby ostateczny efekt? Czy Sokołowska kazałaby Teresce rąbać drewno w ortalionowym dresie, oślepiając Bogusia neonowym różem? A może bohaterki "Zwyczajnego życia" w wersji filmowej wyglądałyby tak:




   



   Innym kontrowersyjnym pomysłem duetu Sokołowska-Mejerówna był zamiar wykorzystania animowanych wstawek, które miały metaforycznie wizualizować uczucia i myśli bohaterki. Oto jak według scenariusza zamierzano pokazać pierwsze spotkanie Tereski i Robina:
Starsza pani i Nieznajomy znieruchomieli na chwilę, wpatrując się w Tereskę. Młody człowiek stał z burakiem w ręku, uderzony wprost jej urodą i wiosennym światłem w tym ciemnym deszczowym dniu. Tereska wyciągnęła rękę po burak, spojrzała na Nieznajomego i nagle pojęła, że takich szafirowych oczy nie widziała nigdy w życiu.
(animacja) Tereska i Nieznajomy stoją naprzeciwko siebie. Tereska uśmiecha się i rozgarnia łagodnym ruchem kolorowe motyle lecące ku niej z rozwijanego ogromnego bukietu dorodnych jarzyn. Bukiet rozwija Nieznajomy. Nagle nadchodzi wielkimi krokami Boguś. W ręku trzyma siatkę na zakupy. Siatka zmienia się w siatkę na motyle. Zarzucona na Tereskę zmienia się w klatkę. Tereska maleje wraz z klatką. (koniec animacji)

Starsza pani spojrzała na Tereskę, potem na Nieznajomego i uśmiechnęła się dobrotliwie:
- Dziękuję bardzo, już dalej dam sobie radę. Życzę państwu wiele szczęścia. Na pewno wam będzie dobrze razem.                         
(Anna Sokołowska, Wanda Mejerówna Zwyczajne życie, scenariusz w zbiorach FINA)

Przyznaję - jakoś nie mam ochoty na Zwyczajne życie w takim wydaniu...

  *****
   Na koniec jeszcze projekt, o którym tylko wspomnę - może to zachęci kogoś, by przyjrzał mu się bliżej? Pochodzący z 1996 roku scenariusz niezrealizowanego filmu Romans wszechczasów jest wyjątkowy z jednego względu - powieść królowej polskiego kryminału wzięła na warsztat przyszła królowa polskich seriali, czyli Ilona Łepkowska. Jaki był rezultat? Odpowiedź na to (i nie tylko to) pytanie skrywają archiwa Filmoteki Narodowej.




[1] Joanna Chmielewska Skradziona kolekcja, Interart 1994, s. 5.
[2] Tamże, s.7

Ciekawostki i drobiazgi czyli kontrowersyjny... "Znachor"?

Są takie filmy, których realizacja przeszła do historii. Są takie, które kojarzymy ze skandalami, wypadkami lub różnego rodzaju problemami...

Popularny post