Czego być może nie wiecie o "Wojnie domowej"

Jeśli 56 lat temu ktoś posiadał telewizor (lub sąsiada z telewizorem) to miał okazję obejrzeć pierwszy odcinek serialu „Wojna domowa” w reżyserii Jerzego Gruzy. Oparta na felietonach Marii Zientarowej komedia opowiadała o dwóch przeciętnych polskich rodzinach i odwiecznym konflikcie pokoleń między konserwatywnymi "starymi" (dziś powiedzielibyśmy "boomersami" ;-) a przysłowiową „współczesną młodzieżą”. Produkcja odniosła duży sukces i dziś należy do ekskluzywnego grona kultowych polskich seriali, do których nadal chętnie wracamy.

Wydawałoby się, że o „Wojnie domowej” wiadomo wszystko. A mimo to nadal można trafić na mniej znane informacje i zapomniane fakty. Oto trzy ciekawostki, o których być może nie słyszeliście:

1.   Ważnym elementem serialu jest warstwa muzyczna, czyli tytułowy przebój oraz piosenki pojawiające się w kilku odcinkach, z popularnym szlagierem „Tak mi źle” na czele. Muzykę skomponował Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz, zaś autorami tekstów byli Ludwik Jerzy Kern i Wojciech Młynarski.


Co ciekawe, oryginalny projekt Kerna obejmował elementy, które nie znalazły się w wersji telewizyjnej. Otóż poeta zaproponował, by podłożony pod napisy końcowe refren piosenki „Wojna domowa” poprzedzały krótkie muzyczne duety, będące czymś w rodzaju komentarza do fabuły odcinka. Przykładowo epizod „Bilet za fryzjera”, w którym Paweł zostaje zmuszony do obcięcia modnej czupryny, miał dostać takie podsumowanie:

Finał II odcinka

Paweł:

Dałem wziąć się, jak widzimy

Na te całe postrzyżyny

Załatwili mnie szast – prast

Tak jak Ziemka

z firmy Piast.

Ojciec:

Nie bądź taki drobiazgowy

Na ten rok już masz to z głowy.

Ty masz z głowy, ja mam też

Czego jeszcze więcej chcesz?

Paweł:

Jedno tylko dręczy mnie:

Czy to koniec wojny?

Ojciec: Nieee!

Refren: Wojna domowa…

 

2.   „Wojna domowa” to dwie serie, obejmujące w sumie 15 odcinków. Produkcja odniosła  wielki sukces, nic więc dziwnego, że planowano kontynuację. Latem 1966 r. gotowe były trzy kolejne scenariusze, które Zientarowa i Gruza chcieli rozbić na sześć części. Tym samym każda historia stałaby się materiałem na dwa epizody. Plan ten nie spotkał się z aprobatą ZZRF[1], jednak teksty zaprezentowano na posiedzeniu Komisji Ocen Scenariuszy Telewizyjnych 4 października 1966 roku. Były to scenariusze zatytułowane „Ciężki chleb”, „Mankogang” oraz „Matura”.  Co widzowie zobaczyliby na ekranie, gdyby doszło do ich realizacji?

W epizodzie/ach „Ciężki chleb” Paweł marzy o kupnie motorynki. Przekonany, że rodzice będą przeciwni jego planom, postanawia potajemnie zdobyć pieniądze. Zaczyna imać się różnych zajęć – dostarcza zakupy, nosi węgiel, udziela korepetycji… Wielokrotnie jego działania mają nieoczekiwane, aczkolwiek zabawne skutki. Zarobione pieniądze chłopiec ukrywa w jednej z kupionych przez ojca i nigdy nieczytanych książek. Nieoczekiwanie banknoty odnajdują państwo Jankowscy i, nie domyślając się ich pochodzenia, postanawiają… kupić motorynkę dla syna.

„Mankogang” był propozycją mocno eksperymentalną. Oto pan Jankowski nie wraca na czas z jednej ze swoich inspekcji. Spanikowana Zofia zgadza się, by Paweł pojechał do miasteczka, gdzie powinien przebywać ojciec. Nastolatek wsiada do pociągu. Wyobraźnia podpowiada mu sensacyjno – fantastyczne wizje, w których za zniknięcie Kazia odpowiada Mankogang – złowroga organizacja kierowana przez… Marsjan. Paweł zostaje uprowadzony i ledwo uchodzi z życiem, ale dzięki pomocy pięknej kosmitki Roksany ucieka wraz z odnalezionym ojcem. Kres marzeniom kładzie przyjazd na stację docelową, gdzie pan Jankowski (który rzeczywiście wykrył manko w wizytowanym zakładzie) czeka na pociąg do Warszawy…

„Matura” z kolei została zaplanowana jako finał całego serialu. Jak można się domyślić wątkiem głównym był tytułowy egzamin, do którego przygotowywał się Paweł. Przedmaturalna gorączka ogarnęła niemal wszystkich bohaterów, jak również rzesze innych osób, próbujących ustalić, jakie tematy są najbardziej prawdopodobne. W spekulacjach przoduje Zofia, która znajduje partnerkę w babci obsługującej zabytkową wagę osobową w Parku Ujazdowskim.  Tymczasem Paweł zaczyna wpadać w panikę – nie z lęku przed samą maturą, ale zbliżającą się wielkimi krokami dorosłością.

Scenariusze „Ciężki chleb” i „Matura” zostały zaakceptowane, natomiast „Mankogang” wywołał mieszane reakcje. Krytykowano zwłaszcza brak równowagi między częścią realistyczną a fantastyczną. Ostatecznie zalecono poważną przeróbkę lub zamianę tekstu na inny.

 

3.   Pomimo tych problemów realizacja trzeciej serii wydawało się pewna. A jednak „Wojna domowa” skończyła się na 15 odcinkach… Dlaczego? Jak wspominali twórcy „zawinił” pies Lejek, gwiazda epizodu „Nowy nabytek”. Ważnym elementem fabuły były sceny tresury niesfornego zwierzaka. Bohaterowie próbowali nauczyć go sikania na gazetę, wykorzystując w tym celu między innymi tygodnik „Kultura”. Okazało się to wyjątkowo niefortunnym pomysłem. Redaktorem naczelnym tego pisma był Janusz Wilhelmi, dziennikarz, ale przede wszystkim polityk i działacz komunistyczny. Wsławił się represjonowaniem artystów wykazujących przejawy niezależności, a jego najsłynniejszym „numerem” było brutalne przerwanie realizacji filmu „Na Srebrnym Globie” Andrzeja Żuławskiego.

Po latach Jerzy Gruza powiedział:

Nie wiem, komu przyszło do głowy, żeby podłożyć tę „Kulturę”... Wbrew późniejszym doniesieniom, nie zrobiliśmy tego celowo, tym bardziej, że w „Wojnie” od początku trzymaliśmy się z daleka od polityki i partyjnych rozgrywek.[2]

Zasugerował tym samym, że wpadka z „Kulturą” była przypadkowa. Prawda jest jednak nieco inna. Zarówno w scenariuszu Marii Zientarowej [3], jak i w scenopisie podpisanym przez Gruzę, tygodnik pojawia się zdecydowanie celowo, co więcej, z dość sugestywnym komentarzem. Oto podczas tresury Lejka, kiedy okazuje się, że „Kultura" nie sprawdza się jako podkład, Zofia stwierdza: 

„Kultura” jest zupełnie nieprzemakalna i z niej wszystko spłynie.

Możliwe, że prowokacyjny przytyk wobec pisma Wilhelmiego był inicjatywą pracującej w konkurencyjnym „Przekroju” Marii Zientarowej. Niewątpliwie twórcy zdawali sobie sprawę z jego „niestosowności” i usunęli niebezpieczne zdanie. Została jednak sama „Kultura” i to wystarczyło, by „Wojna domowa” padła ofiarą wojny politycznej. Tymczasem anegdota o przypadkowym posłużeniu się "Kulturą" stała się niejako oficjalną wersją wydarzeń, co pokazuje, jak powtórzona po wielokroć plotka zastępuje prawdę...



[1] Zjednoczone Zespoły Realizatorów Filmowych

[2] M. Zasada, Załatwił nas piesek Lejek, źródło: https://warszawa.naszemiasto.pl/zalatwil-nas-piesek-lejek/ar/c13-6853837, dostęp 20.10.2021 r.

[3] Wątek sikania na "Nową Kulturę" pojawił się po raz pierwszy w felietonie Marii Zientarowej "Na gazetę" ("Przekrój" 1954 r. nr 473). Przeszedł wtedy bez echa. Janusz Wilhelmi związał się z "Nową Kulturą" dopiero w 1960 r., a od 1963 został redaktorem naczelnym "Kultury", powstałej z połączenia zlikwidowanych pism „Nowa Kultura” i „Przegląd Kulturalny”. Prawdopodobnie nie wiedział, że wątek sikania na "jego" gazetę jest w rzeczywistości przeróbką starej anegdotki...

 

3 komentarze:

  1. Skoro o Lejku mowa - piesek i związane z nim problemy wychowawcze pochodzi z wcześniejszych felietonów Zientarowej (własc. Miry Michałowskiej) opublikowanych w zbiorze "Drobne ustroje".

    OdpowiedzUsuń

Ciekawostki i drobiazgi czyli kontrowersyjny... "Znachor"?

Są takie filmy, których realizacja przeszła do historii. Są takie, które kojarzymy ze skandalami, wypadkami lub różnego rodzaju problemami...

Popularny post