Joe Alex w Krainie X Muzy - część I, czyli filmy zrealizowane, ALE...

źródło

Życie Macieja Słomczyńskiego skrywa sporo zagadek. Od dwóch różnych dat urodzin, poprzez pochodzenie, aż po twórczość. Czy rzeczywiście jego ojcem był amerykański lotnik i producent filmowy Merian C. Cooper, który walczył wojnie polsko-bolszewickiej? Czy to prawda, że Słomczyński przetłumaczył Makbeta w 17 dni? Czy faktycznie:
(...) Alexa wymyślił, aby przeżyć i tłumaczyć Ulissesa, i że nienawidzi pisać powieści kryminalnych. Jest w tym część prawdy, ale powieści kryminalne to była też zabawa, gra, którą prowadził z czytelnikiem i z samym sobą. [1]
Wśród wielbicieli kryminałów Maciej Słomczyński znany jest bowiem jako Joe Alex, ewentualnie Kazimierz Kwaśniewski, bo pod takim pseudonimem publikował kryminały „milicyjne”. Jeśli jednak twórczość ta pozostawała na marginesie jego zainteresowań, to status związku ze sztukami wizualnymi należy określić jako „it’s (very) complicated”.
Słomczyński był autorem scenariuszy do kilku przedstawień Teatru TV oraz popularnych filmów kryminalnych. Są to: Ostatni kurs (to ten, w którym Kloss po raz pierwszy przywalił Brunnerowi), Zbrodniarz i panna (ten z Cybulskim i Krzyżewską) oraz Gdzie jest trzeci król? (Łapicki, Jędrusik i stary zamek). Pomimo że wszystkie trzy produkcje odniosły sukces i do dziś cieszą się sporą popularnością, to studiując pochodzące z nich materiały trudno oprzeć się wrażeniu, że wizje Słomczyńskiego nie do końca odpowiadały warunkom i oczekiwaniom polskiej kinematografii. W przypadku wszystkich filmów fabuła została uproszczona w stosunku do literackiego pierwowzoru, ponadto usunięto z niej najbardziej widowiskowe fragmenty. W rezultacie żaden ze zrealizowanych obrazów nie kończy się tak, jak planował autor.
 ...
UWAGA SPOILERY!
...
Różnica jest najbardziej uderzająca w przypadku Ostatniego kursu (reż. Jan Batory, 1963). Na ekranie sprawa szajki mordującej taksówkarzy zostaje rozwiązana niezbyt spektakularnie – bójka, wkroczenie milicji, pogodzenie zakochanych... Słomczyński planował inny, bardzo efektowny i zapewne kosztowy finał. We wczesnej wersji scenariusza, zatytułowanej Czysta robota Franek, najgroźniejszy członek bandy, wyrywa się z milicyjnej obławy. W pogoń za nim rzuca się główny bohater, Henryk Kowalski. Informuje taksówkarzy, że zabójca ich kolegów ucieka motocyklem. Zaczyna się dramatyczny pościg po pogrążonych w nocnych ciemnościach ulicach Trójmiasta:
Na postojach podnoszą się słuchawki, kierowcy odpowiadają, wskakują do wozów i całe lawiny taksówek ruszają…
Franek mknie jak obłąkany, ścinając wiraże.
Kowalski za kierownicą wozu, skupiony, prowadzi jak samobójca. Na zakrętach wóz kładzie się prawie na dwóch kołach i zarzuca z sykiem opon.
Auta milicyjne wyjąc syrenami wyjeżdżają z zajezdni pełne milicji w hełmach.
(…)
Franek pędzi, wjeżdża w osiedle i widzi przed sobą taksówki, które zajeżdżają i błyskawicznie ustawiają się bokiem, tarasując drogę. Obok nich stoją kierowcy, ściskając klucze francuskie i łomy.
(…)
Półterenowy szalony pościg. Franek wpada na inną drogę. Widzi przed sobą oczy zapalonych reflektorów wielu wozów. Zawraca, Kowalski jest już blisko. Franek wprowadza motor do rowu tuż obok nadjeżdżającego auta i mija je. Strzela przy tym, kula rozbija szybę obok Kowalskiego. Kowalski zawraca w miejscu i pędzi za nim.
Morderca zostaje osaczony na brzegu morza. W świetle samochodowych reflektorów Kowalski dogania Franka, po czym pokonuje go w brutalnej walce. Dopiero wtedy miał nastąpić happy end.
Wersja pisarza nie spotkała się z uznaniem filmowych decydentów i została odrzucona na posiedzeniu Komisji Ocen Scenariuszy w grudniu 1961 roku. Do realizacji skierowano poprawiony, pozbawiony opisanych powyżej atrakcji, tekst. W rezultacie film trafił na ekrany dopiero latem 1963 roku. Warto dodać, że gdyby scenariusz Ostatniego kursu został skierowany do realizacji na etapie „pościgowym” w fotelu reżysera zasiadłby nie Jan Batory lecz Janusz Morgenstern.
W międzyczasie Maciej Słomczyński pod pseudonimem "Kazimierz Kwaśniewski" opublikował powieść Śmierć i Kowalski w odcinkach na łamach "Expressu Wieczornego", a następnie wydał ją drukiem. Zamieszanie z chronologią sprawiło, że to właśnie ta książka uchodzi za pierwowzór literacki filmu Jana Batorego. W rzeczywistości pierwsza wersja scenariusza była gotowa w już maju 1961, zaś treść powieści jest w dużej mierze zgodna z III i IV wersją scenariusza. Oznacza to, że książka Śmierć i Kowalski powstała najprawdopodobniej na podstawie scenariusza, a nie odwrotnie.


Z tego samego okresu pochodzi inny tekst Macieja Słomczyńskiego – Zbrodniarz i panna. Nowela filmowa datowana jest na 20 października 1961. Pierwsza wersja scenariusza została złożona z zespole filmowym w miesiąc później i odrzucona na posiedzeniu KOS w lutym 1962 r. Zaakceptowano dopiero poprawioną wersję drugą. Funkcję reżysera powierzono Januszowi Nasfeterowi. Tym, co miało przyciągnąć widzów przed ekrany, było obsadzenie w głównych rolach Zbigniewa Cybulskiego i Ewy Krzyżewskiej, czyli aktorów, którzy zagrali parę kochanków w legendarnym Popiele i diamencie. Wprowadzono też kilka modyfikacji w projekcie scenarzysty: akcję z zimowej Krynicy Górskiej przeniesiono do Międzyzdrojów, skrócono finał… i całkowicie zmieniono kulminacyjne sceny pościgu za mordercą (można powiedzieć - powtórka z rozrywki ;-).
Jakie zakończenie zaplanował Maciej Słomczyński? Oto w eleganckim hotelu odbywa się wielki bal maskowy. Na nim Małgorzata, Ziętek w kostiumie śmierci, milicyjna obstawa jako… bociany i morderca, przebrany za Diabła. Widząc jego zasłoniętą częściowo twarz bohaterka rozpoznaje w nim poszukiwanego zbrodniarza. Nie jest w stanie ukryć wstrząsu, co sprawia, że kryminalista domyśla się, iż został zdemaskowany. Małgorzata wraca do pokoju, zamierzając uciec do Kamocka. Pisze wiadomość do Ziętka, informując, kto jest zabójcą i prosząc, by nie próbował jej znaleźć: Wiem, że pan mnie „kocha” służbowo”, a ja…
W tym samym czasie morderca wyciąga pistolet i szykuje się do likwidacji niewygodnego świadka. W ostatniej chwili powstrzymuje go Ziętek. Wraz z pozostałymi milicjantami ściga ostrzeliwującego się przestępcę. Pogoń kończy się na dachu hotelu.

Bal przerwany, ludzie wysypali się na ulicę, na śnieg, i śledzą z zapartym oddechem fragmenty walki odbywającej się wysoko. Śmierć i Diabeł skradają się ku sobie i strzelają spoza kominów, wpadają w otwarte okna strychów.
Wreszcie diabeł widzi, że ostatnia droga ucieczki odcięta, e dwa identyczne dzioby bocianie wynurzają się z dwóch okien a pod nimi widać wycelowane pistolety…
A Diabeł nie ma już amunicji. Pistolet nie odpala. Śmierć idzie ku niemu po krawędzi dachu, z wymierzoną bronią.
- Poddaj się…

Zgodnie z ulubionym schematem Joe Alexa morderca wybiera samobójstwo. Ziętek wyznaje Małgorzacie, że kocha ją naprawdę, a nie „służbowo”. A potem...

(…) wszystko znika i tak kończy się bajka o brzydkiej kasjerce Małgorzacie, o Diable i o Śmierci.

…choć tak naprawdę był to dopiero początek. Powstała kolejna wersja scenariusza (także różniąca się od tego, co zobaczyliśmy na ekranie) i powieść, od marca 1963 r. drukowana w „Expressie Wieczornym”, był oczywiście film, którego premiera odbyła się w lipcu tego samego roku. W dwa lata później Zbrodniarz i panna został wydany w formie książkowej, razem z innym utworem, którego bohaterem był Ziętek: Każę aktorom powtórzyć morderstwo. No i był jeszcze Gdzie jest trzeci król? Ryszarda Bera, czyli tytuł, który ma dużo więcej wspólnego ze Zbrodniarzem i panną, niż mogłoby się wydawać. (ale o tym w drugiej części tekstu). 
materiał w zbiorach FINA
Oczywiście Gdzie jest trzeci król? także nie uniknął modyfikacji. Podczas prac nad scenariuszem zmieniono m.in. osobę mordercy i zakończenie wątku obrazu. Słomczyński planował (a jakże!) pościg samochodowy: członek szajki przemytników odjeżdża ze skradzionym dziełem sztuki, nie zdając sobie sprawy, że wpadł w milicyjną pułapkę. Na widok ścigających go radiowozów podejmuje nieudaną próbę ucieczki. Kiedy zdaje sobie sprawę, że przegrał, oblewa wnętrze benzyną i podpala. Milicjantom udaje się uratować tylko skrawek zwęglonego obrazu… a przynajmniej tak myślą. W ostatniej scenie bohaterowie dowiadują się, że Trzeci król, którego kradzieży próbowali zapobiec, od początku był falsyfikatem, zaś oryginał spoczywał bezpiecznie w milicyjnym sejfie.


Jak można ocenić na podstawie opisanych tekstów, Słomczyńki miał dość „hollywoodzkie” podejście do filmów. Był zwolennikiem widowiskowych, pełnych rozmachu scen i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Wykorzystywał proste, lecz efektowne chwyty – światła ścigających mordercę taksówek, pojedynek Diabła ze Śmiercią… Jego scenariusze to kino czysto rozrywkowe, na pograniczu kryminału i sensacji. Z jednej strony szkoda, że niektóre pomysły pisarza nie zostały przeniesione na ekran, ale z drugiej trzeba zadać sobie pytanie, czy byłoby to możliwe przy ówczesnych możliwościach polskiej kinematografii? Może lepiej, że dostaliśmy trzy porządne, kameralne filmy kryminalne, które nadal można oglądać z przyjemnością.
Tymczasem zrealizowane scenariusze Joe Alexa to tylko część materiałów jego autorstwa, które znajdują się obecnie w archiwum FINA. O nich napiszę już wkrótce, a na zachętę coś całkiem nietypowego ;-)  


  W marcu 1957 r. Maciej Słomczyński złożył w jednym z zespołów filmowych krótką nowelkę zatytułowaną Latający talerz. Była to satyryczna powiastka w szacie s-f, być może zainspirowana filmem Roberta Wise’a Dzień, w którym Ziemia stanęła (USA 1951). Oto obserwujący naszą planetę kosmici zauważają dziwne zachowanie mieszkańców pewnego kraju, którzy wszystko robią na opak. By wytłumaczyć niepokojące zjawisko wysyłają swojego delegata. Kosmita przyjmuje ludzką postać i próbuje zrozumieć sytuacje takie jak ta:

Teraz na ekranie była kobieta z dzieckiem. Dziecko wzięło kamień i grzecznie dygnęło przed kobietą, wskazując budkę. Kobieta skinęła głową. Dziecko cisnęło kamień, tłukąc szybę. Kobieta pogłaskała je po główce. Dziecko wzięło drugi kamień i trafiło w drugą szybę. Potem podbiegło i zaczęło kopać budkę. Kobieta prędko podeszła i odciągnęła je.
- Masz nowe buciki, a w nowych bucikach nie wolno kopać budek! – powiedziała i pogroziła palcem – I w ogóle bądź grzeczny, bo inaczej mamusia położy cię spać wcześniej w sobotę i nie pokaże ci, jak tatuś pijany wraca do domu!


Tekst powstał zapewne na fali odwilży popaździernikowej, bo chociaż dziwaczna kraina nosi fikcyjną nazwę, to rozgrywają się w niej scenki wskazujące na konkretny ustrój, na przykład rozmowa milicjantów z młodocianym przestępcą:

- Oj brzydki, brzydki, ciągle robisz kuku przechodniom?
- Ciągle – westchnął chuligan – już mi zbrzydło, ale co mam robić? Jak się człowiek przyzwyczai to nie łatwo odwyknąć.
- A Makarenkę dostałeś?
- Dostałem.
- Czytasz?
- Czytam.
- I nie pomaga?
- I nie pomaga.
- Oj, oj, musi pomóc, bo inaczej jeszcze pójdziesz przed kolegium orzekające i dostaniesz grzywnę. Masz zaraz jeszcze raz przeczytać całego Makarenkę od początku!
- Panowie, bądźcie ludźmi! A odsiedzieć nie można?
- Każdy by chciał odsiedzieć. Nie ma tak dobrze. Najpierw wychowywać, a potem karać!
--------------------------------
Opisane w tekście materiały znajdują się w zbiorach Filmoteki Narodowej-Instytutu Audiowizualnego. Można się z nim zapoznać w czytelni FINA przy ulicy Puławskiej 61 w Warszawie po złożeniu zamówienia według zasad regulaminu. 


[1] Małgorzata Słomczyńska-Pierzchalska Nie mogłem być inny. Zagadka Macieja Słomczyńskiego, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2003, s. 248.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ciekawostki i drobiazgi czyli kontrowersyjny... "Znachor"?

Są takie filmy, których realizacja przeszła do historii. Są takie, które kojarzymy ze skandalami, wypadkami lub różnego rodzaju problemami...

Popularny post