U kresu drogi o jej początkach - Stanisław Jędryka i "Do przerwy 0:1"


 
Stanisław Jędryka, zdjęcie ze zbiorów prywatnych
Do przerwy 0:1” to jeden z  najpopularniejszych seriali w dorobku zmarłego przed niespełna dwoma tygodniami Stanisława Jędryki,
reżysera nazywanego „mistrzem kina młodzieżowego” – kiedyś z nutką lekceważenia, dziś z sympatią i szacunkiem. Zrobić DOBRY film dla dzieci to wielka sztuka, a pan Stanisław miał ją opanowaną do perfekcji. Świadczą o tym rzesze widzów wychowanych na takich produkcjach jak „Wakacje z duchami”, „Podróż za jeden uśmiech” czy „Szaleństwo Majki Skowron”.

  Jednak nim Stanisław Jędryka znalazł swoje miejsce w polskim światku X muzy droga jego kariery była dość kręta. Dla filmu porzucił piłkę nożną. Jego krótkometrażowy debiut fabularny „Stadion” to poetycki eksperyment formalny, w 1958 r. wyróżniony na Festiwalu Filmowym w Wenecji. „Poważny” debiut – kinowy dramat o życiu cyrkowców „Dom bez okien” – reprezentował Polskę na festiwalu w Cannes. Niestety, przeszedł bez echa, co odbiło się negatywnie na pozycji młodego twórcy, obwinianego za tę „porażkę”.  Choć wielu fanów „Stawiam na Tolka Banana” powie w tym momencie „nie ma tego złego…”, to trudno się dziwić, że sam reżyser wspominał canneński epizod z nutą goryczy. Tym bardziej, że „Dom bez okien” nie był jego wymarzonym projektem. O swoich pierwotnych planach opowiedział m. in. na antenie Polskiego Radia: wywiad na temat scenariusza "Do przerwy 0:1"

  Pierwszy autorski projekt Jędryki – adaptacja opowiadania Adolfa Rudnickiego „Wniebowstąpienie” – nie zyskał poparcia ze względu na negatywnie odbierany motyw relacji polsko-żydowskich. Zawiedziony twórca sięgnął po coś z zupełnie innej półki – popularną powieść dla młodzieży „Do przerwy 0:1” pióra Adama Bahdaja. Zwrot radykalny, ale nie zaskakujący, biorąc pod uwagę, że reżyser był zapalonym piłkarzem, a temat „dzikich” drużyn sportowych znał z własnego doświadczenia. Wspólnie z Bahdajem napisał scenariusz, który w czerwcu 1961 roku był rozpatrywany na posiedzeniu Komisji Ocen Scenariuszy i… nie trafił do realizacji. 
  Dlaczego? Przyszły reżyser "Końca wakacji" podejrzewał, że mogło chodzić o mało propagandowy obraz zniszczonej, biednej Warszawy i bohaterów żyjących w środowisku ocierającym się o patologię. Scenariusz z 1961 roku był pod tym względem wierny powieści Bahdaja, która pomimo "przygodowej" otoczki ukazywała realistyczny obraz pełnej kontrastów stolicy. Ba, niekiedy sceny w wersji filmowej są dodatkowo rozbudowane w niezbyt poprawnym politycznie (choć humorystycznym) kierunku: w książce główny bohater, Maniuś "Paragon", zaczyna dzień od zebrania butelek, pozostawionych przez lokalnych pijaczków. W scenariuszu podczas tego zajęcia spotyka robotnika z pobliskiej budowy, który stwierdza "Przyjdź po wypłacie, to będzie większy asortyment". Drugą potencjalnie niebezpieczną pułapką była kwestia drużyny piłkarskiej Polonia Warszawa, powszechnie uwielbianej i wszechobecnej w świadomości bohaterów zarówno powieści Bahdaja, jak i omawianego projektu. Jako marka kojarzona z okresem przedwojennym Polonia była już wówczas stopniowo deprecjonowana przez komunistów na rzecz Legii, która miała stać się najważniejszym stołecznym klubem. Jak wiemy, cel ten został osiągnięty - wystarczy wspomnieć grafitti, "zdobiące" warszawskie ulice i budynki... Zresztą już w zrealizowanym kilka lat później serialu Polonia została całkowicie wymazana. Nic więc dziwnego, że Jędryka dopatrywał się przyczyn odrzucenia scenariusza w okolicznościach związanych z polityką. Zapewne miał trochę racji. Jednak gdy zajrzymy do protokołu z obrad Komisji Ocen Scenariuszy przekonamy się, że decydujące okazały się inne czynniki. 
  Przede wszystkim, scenariusz „Do przerwy 0:1” nie został podczas tego posiedzenia definitywnie odrzucony. Umieszczono go w swego rodzaju „magazynie potencjalnych projektów” z dość racjonalnych powodów: w realizacji był już wówczas inny film o bardzo podobnej tematyce. Chodzi o „Bitwę o Kozi Dwór” według scenariusza Józefa Hena (premiera luty 1962 r.). Obraz w reżyserii Wadima Berestowskiego opowiadał o rywalizacji dziecięcych drużyn piłkarskich w przedwojennej Warszawie, a główny konflikt rozgrywał się na linii „drużyna biednych dzieci z rodzin robotniczych kontra drużyna zamożnych uczniów prestiżowego gimnazjum”. Decydenci uznali, że dwa dzieła o tak podobnej treści, wchodzące na ekrany niemal jednocześnie, to po prostu za dużo. Jeden z nich proponował nawet, by Jędryka zamienił futbol na... hokej. Poza tym postanowiono potraktować „Bitwę…” jako swego rodzaju test, sprawdzając, czy produkcja opowiadająca o piłce nożnej - dyscyplinie uważanej za "mało filmową" - spodoba się młodej widowni. A że tak się nie stało, to rykoszetem oberwał też projekt Bahdaja i Jędryki.

Stanisław Jędryka, zdjęcie ze zbiorów prywatnych
  Po drugie, Jędryce zaszkodził… sukces jego wcześniejszego filmu, krótkometrażowego „Stadionu”. Członkowie komisji obawiali się, że początkujący twórca, którego poznali jako kameralnego i wrażliwego artystę, nie poradzi sobie z ekranizacją przygodowej historii cechującej się szybkim tempem i licznymi zwrotami akcji. Choć zarówno Jan Rybkowski, jak i Aleksander Ścibor-Rylski (czyli odpowiednio kierownik artystyczny oraz kierownik literacki Zespołu Filmowego „Rytm”) ręczyli za zdolności Jędryki to nie udało im się przekonać pełnych „dobrych” chęci kolegów. Krzysztof Teodor Toeplitz stwierdził wprost: „Widziałem zrobiony przez Jędrykę film Stadion, uważam, ze to jest film bardzo piękny, liryczny i nie wyobrażam sobie, żeby to był reżyser, który mógłby się wypowiedzieć w tym tekście. (…)  uważam, że Jędryka mógłby zrobić pierwszy film gdzie będzie występowało 5-6 osób i gdzie reżyser będzie mógł się skupić na jednej rzeczy”. Cóż, nie od dziś wiadomo, że nadmiar troski może przynieść więcej szkody niż pożytku, a najsłynniejsze powiedzonko kardynała Richelieu jest ponadczasowe…

https://sklep.tvp.pl/media/products/92df4849ee3430da1a9d4e381fc8a7da/
images/thumbnail/large_5-902-600-063-674_53.jpg?lm=1505290966
  I w końcu jeszcze jedna kwestia: wielu członkom komisji scenariusz „Do przerwy 0:1” zwyczajnie się nie podobał. Zbyt prosty (wręcz prymitywny), zbyt banalny, zbyt schematyczny. I to w oczach "fachowców", a nie delegatów partii. Jan Alfred Szczepański zarzucał autorom brak ambicji oraz infantylizm: „W scenariuszu jest mowa o chłopcach 14-letnich, a oni na mnie robią wrażenie jakichś trochę niedorozwiniętych umysłowo, (…) bo myślałem, że mamy do czynienia z chłopcami w wieku 8 lat.” Wtórował mu Toeplitz: „jest to robione na straszliwej sztampie, to jest nieświeże we wszystkich pomysłach i ten sztafaż towarzyszący jest też jakiś nieświeży i to można odnieść zarówno do myśli pedagogicznej jak i do postaci (…)”. Trudno powiedzieć, skąd wzięło się takie podejście - czy wynikało z nadmiernych ambicji, czy z braku zrozumienia potrzeb i oczekiwań młodych widzów? Biorąc pod uwagę, że Jaszcz przywołuje jako wzór "Los Olvidados" Luisa Buñuela można podejrzewać, że według niego "Do przerwy 0:1" powinno być głębokim, poruszającym dramatem społecznym o dzieciach... ale raczej nie DLA dzieci. Być może w błąd wprowadziła go eksplikacja, gdzie autorzy w celach marketingowych uderzali w dość podniosły ton:
Założeniem naszym jest zrobienie filmu par excellence współczesnego, poświęconego młodzieży z socjalnego i moralnego pogranicza i do tej właśnie młodzieży adresowanego. Chcąc rzeczywiście zaatakować jej wyobraźnię powinniśmy przyjąć formułę opowieści przygodowo sportowej i dopiero wewnątrz tej formuły – w sposób możliwie dyskretny i nienatrętny przeprowadzić pewne tezy dydaktyczne, takie jak teza o konieczności zejścia z marginesu i szukania własnych dróg wewnątrz istniejącej struktury społecznej, a nie poza nią; jak teza o nieodzowności przekraczania barier, dzielących grupy, środowiska i pokolenia, czy wreszcie teza o potrzebie wyboru moralnego i to wyboru pojętego jak najszerzej: od decyzji, z kim grać w jednej drużynie, do decyzji, komu zaufać nasze wychowanie, a w końcu i nasz los.
Adam Bahdaj, Stanisław Jędryka „Do przerwy 0:1”, scenariusz w zbiorach FINA 

  Ostra krytyka treści scenariusza wbrew pozorom nie była wcale decydującym argumentem przeciw realizacji – niejednokrotnie ocenione negatywnie projekty kierowano do poprawki, zamiast bezwarunkowo odrzucać. Niestety wszystkie opisane w tym tekście elementy skumulowały się, czego wynikiem było odłożenie scenariusza Jędryki i Bahdaja „na potem” - „potem”, które nadeszło dopiero osiem lat później.


 

Odrzucona wersja scenariusza "Do przerwy 0:1" z 1961 znajduje się w zbiorach Filmoteki Narodowej - Instytutu Audiowizualnego.
Cytaty zamieszczone w tekście pochodzą z protokołu posiedzenia Komisji Ocen Scenariuszy, znajdującego się w zbiorach Filmoteki Narodowej - Instytutu Audiowizualnego.
Zdjęcia niepodpisane pochodzą ze zbiorów prywatnych i nie mogą być kopiowane, powielane i publikowane na innych stronach bez zgody właściciela. Gorąco dziękuję za ich udostępnienie.

Ciekawostki i drobiazgi czyli kontrowersyjny... "Znachor"?

Są takie filmy, których realizacja przeszła do historii. Są takie, które kojarzymy ze skandalami, wypadkami lub różnego rodzaju problemami...

Popularny post