Nie raz i nie dwa natrafiamy na jakąś informację, która wzbudza naszą ciekawość, wzruszenie, oburzenie lub entuzjazm, prowokuje do refleksji albo działania...
W tej krótkiej chwili jest dla nas ważna i myślimy, że tak będzie zawsze.
Tak jest też w przypadku niezrealizowanych projektów filmowych, które istnieją tylko na papierze i w ludzkiej pamięci - a ta jest krótka i zawodna.
Więc - żeby nie przepadło to, co warto zachować i czym warto podzielić się z innymi ;-).
Jeśli
56 lat temu ktoś posiadał telewizor (lub sąsiada z telewizorem) to miał okazję
obejrzeć pierwszy odcinek serialu „Wojna domowa” w reżyserii Jerzego Gruzy. Oparta
na felietonach Marii Zientarowej komedia opowiadała o dwóch przeciętnych
polskich rodzinach i odwiecznym konflikcie pokoleń między konserwatywnymi "starymi" (dziś powiedzielibyśmy "boomersami" ;-) a przysłowiową „współczesną młodzieżą”. Produkcja odniosła duży
sukces i dziś należy do ekskluzywnego grona kultowych polskich seriali, do
których nadal chętnie wracamy.
Wydawałoby
się, że o „Wojnie domowej” wiadomo wszystko. A mimo to nadal można trafić na
mniej znane informacje i zapomniane fakty. Oto trzy ciekawostki, o których być
może nie słyszeliście:
1.Ważnym elementem serialu jest warstwa
muzyczna, czyli tytułowy przebój oraz piosenki pojawiające się w kilku
odcinkach, z popularnym szlagierem „Tak mi źle” na czele. Muzykę skomponował
Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz, zaś autorami tekstów byli Ludwik Jerzy Kern i
Wojciech Młynarski.
Co ciekawe, oryginalny
projekt Kerna obejmował elementy, które nie znalazły się w wersji telewizyjnej.
Otóż poeta zaproponował, by podłożony pod napisy końcowe refren piosenki „Wojna
domowa” poprzedzały krótkie muzyczne duety, będące czymś w rodzaju komentarza
do fabuły odcinka. Przykładowo epizod
„Bilet za fryzjera”, w którym Paweł zostaje zmuszony do obcięcia modnej
czupryny, miał dostać takie podsumowanie:
60 lat temu miał premierę „Ogniomistrz
Kaleń” w reżyserii Ewy i Czesława Petelskich. Film niewątpliwie wart uwagi, ze
znakomitą rolą Wiesława Gołasa, pokazujący
kontrowersyjny temat w nie całkiem propagandowym ujęciu. I choć fabuła zawiera
wiele przekłamań i co najmniej dyskusyjnych elementów, to postać Hipolita Kalenia kupiła widzów swoją
autentycznością.
Powszechnie wiadomo, że źródłem
scenariusza była książka Jana Gerharda „Łuny w Bieszczadach”. Za to mało kto zdaje sobie sprawę, że po
sukcesie filmu pisarz (między innymi…) zapragnął kontynuować przygodę z kinematografią
. Wymagało to pewnej elastyczności, biorąc pod uwagę, że (SPOILER) Kaleń ginie
w finale obrazu Petelskich. Dlatego też Gerhard postanowił przedstawić jego wcześniejsze,
wojenne losy. We wrześniu 1963 roku złożył projekt serii 12 filmów
telewizyjnych pod wspólnym tytułem „Hipolit Kaleń szuka prawdy”. Ich akcja
rozpoczynała się wraz z wybuchem II wojny światowej. Poszczególne części miały
być powiązane fabularnie, lecz zrealizowane w taki sposób, by mogły
funkcjonować jako autonomiczne dzieła.
Gerhard nie porwał się na stworzenie
tak obszernej historii. Jego koncepcja była dość nowatorska: podstawą kolejnych
epizodów zamierzał uczynić istniejące już utwory literackie, zastępując ich
bohaterów osobą Hipolita Kalenia i jego towarzyszy (podobną metodę zastosował
wiele lat później Krzysztof Szmagier w „07 zgłoś się”). Wśród pisarzy, których
teksty chciał wykorzystać, znaleźli się m.in. Wojciech Żukrowski, Kazimierz
Koźniewski, Melchior Wańkowicz czy Stanisław Wygodzki. Gerhard widział się w
roli koordynatora, spinającego poszczególne opowieści w jedną całość.
projekt serialu, materiał w zbiorach FINA
Losy serialowego Kalenia miały
być panoramą doświadczeń (walczących) Polaków pod okupacją hitlerowską. Po
klęsce wrześniowej bohater trafia do partyzantki (w tym do oddziału „Hubala”) i
do oflagu, dostarcza broń do walczącego getta, bierze udział w powstaniu
warszawskim, wraz z kościuszkowcami dociera do Berlina, a następnie zahacza o
Ziemie Odzyskane. Ostatni epizod i zarazem finał serii to film „Ogniomistrz
Kaleń” Petelskich.
Projekt Gerharda nie trafił do
realizacji, choć autor próbował „podczepić się” pod rocznicę XX-lecia PRL. Sam
pomysł wydaje się ciekawy, lecz istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że po
doprawieniu propagandowym sosem całość okazałaby się niestrawna. Dobrze więc,
że Hipolit Kaleń pozostał bohaterem jednego dzieła. Za to gdyby ktoś szukał
barwnej i tajemniczej biografii PRL-owskiego antagonisty to życiorys Jana Gerharda
pasuje jak ulał…
Trwa
18. Międzynarodowy Konkurs Chopinowski. W przerwie pomiędzy koncertami warto
przypomnieć sobie „Młodość Chopina” Aleksandra Forda, gdzie utwory słynnego
kompozytora zagrała Halina Czerny-Stefańska, laureatka czwartej edycji tego
konkursu.
Film
Forda mocno się zestarzał, choć niektóre sceny nadal robią duże wrażenie.
Współcześni widzowie nie wiedzą zazwyczaj, że biograficzna superprodukcja była
wydarzeniem nie tylko filmowym, ale i… politycznym, na co kładli nacisk
recenzenci:
Czesław
Petelski „Młodość Chopina”, „Po
prostu”, nr 17, 24.IV.1952 r.
Powstał film na wskroś rewolucyjny, a
jednocześnie na wskroś polski, narodowy. „Młodość Chopina” zapoczątkowuje nowy
etap w rozwoju naszej kinematografii, zapoczątkowuje walkę o mistrzostwo
artystycznego wyrazu w służbie wielkich, rewolucyjnych treści.
Adam
Ważyk „O filmie Młodość Chopina”,
„Nowa Kultura”, nr 18, 1.V.1952 r.
Idea i temat wyznacza typ scenariusza,
dlatego też nie zawsze pojęcie akcji i dramaturgii w realizmie socjalistycznym
musi się pokrywać z dawnymi pojęciami akcji i dramaturgii. W dziedzinie utworów
biograficznych nie możemy iść śladami burżuazyjnych „vie romancée”. Suma faktów
biograficznych bardzo uszczupla rolę akcji literackiej. Sądzę, że Ford w
zasadzie wybrał słuszną drogę i że wyszedł z tej próby zwycięsko, nie tylko
jako wielki realizator, ale i jako literat filmowy.
Postać Chopina w naszej tradycji
literackiej porosła całym lasem anegdotycznej treści. Scenarzysta musiał się
przedzierać przez ten las, kierowany ideą przewodnią, ideą walki
narodowo-wyzwoleńczej. Z pewnością naraził się przy tym zwolennikom
naturalistycznej kartografii, ale na to już nie ma rady.
Bolesław
Lewicki „Młodość Chopina” wybitnym
osiągnięciem kultury polskiej, „Dziennik Łódzki”, nr 96, 22.IV.1952 r.
„Młodość Chopina” daje odkrywcze, nowe,
marksistowskie spojrzenie na epokę romantyzmu jako na nurt dziejowy, który
zrodził i uwarunkował wielkość muzyki Chopina.
Stworzony przez Forda wizerunek epoki
wynika z dorobku nauki radzieckiej i najnowszych badań nad romantyzmem,
prowadzonych przez polskie literaturoznawstwo. W zakresie badań nad Chopinem i
źródłami jego twórczości – „Młodość Chopina” jest pozycją rewelacyjnie nową.
Przekreśla szereg błędnych ideologicznie „teoryj”, starających się tłumaczyć
źródła i atmosferę twórczości Chopina. Ukazuje związek jej z postępowym nurtem,
nurtem epoki: zestawiając postać Chopina z realnym środowiskiem społecznym i z
wielkimi wydarzeniami historycznymi, przeprowadza naukową hipotezę dojrzewania
jego talentu w kształcie narodowym i rewolucyjnym.
Maria
Olszaniecka Muzyka i historia,
„Wieś”, nr 14, 6.III.1952 r.
Subtelne operowanie grupowaniem
faktów, łączeniem obrazów, mądrą aluzją historyczną pozwoliło autorom
scenariusza za pomocą środków jedynie artystycznych dokonać precyzyjnej
marksistowskiej analizy twórczości największego polskiego kompozytora. W takim
języku wypowiedziane poznanie i ocena muzyki Chopina odsłoniły całe bogactwo
jej znaczeń i wartości. Formalistycznie rozbierane przez burżuazyjnych
muzykologów frazy mazurków i etiud, w interpretacji marksistowskiego badacza
odzyskały swe prawdziwe piękno dźwięku, który zrodził się wśród ludzkich spraw
i o nich mówił.
Cóż, dziś propagandowej wymowy "Młodości Chopina" nie widzi już prawie nikt, a film warto obejrzeć... i posłuchać :-).