Jednak kiedy prace na planie dzieła Wajdy dobiegały końca pojawił się jeszcze jeden pomysł. W maju 1981 roku reżyser Filip Bajon oraz kierownik produkcji Andrzej Sołtysik zgłosili temat pod nader intrygującym tytułem: „Wspomnienia Lecha Wałęsy”. Miał to być film fabularny ukazujący losy tytułowego bohatera od 1968 r. do zakończenia strajku i podpisania porozumień sierpniowych. Twórcy zamierzali opowiedzieć historię w konwencji „ballady robotniczej”, argumentując, że „tylko wyłącznie poprzez balladową konstrukcję filmu może być on przyjęty nie jako wydarzenie politycznie, ale jako głęboko humanitarny los człowieka we współczesnym świecie.”
Projekt był w prapoczątkowym stadium – zgłaszającym go autorom zależało przede wszystkim na zakupie praw autorskich i zarezerwowaniu tematu, zanim zrobi to ktoś inny. Pierwszym etapem prac miało być… zarejestrowanie wspomnień Lecha Wałęsy na taśmie magnetycznej. Nagrania zamierzano wykorzystać do „dokonania twórczej transkrypcji wspomnień wraz z opracowaniem scenariusza filmu.” Jako argument za realizacją filmu przedstawiono śmiałe prognozy finansowe. Bajon i Sołtysik zakładali znakomitą frekwencję na poziomie 10 milionów widzów na rynku wewnętrznym. Być może dlatego, ze mniej więcej tylu właśnie Polaków należało do Solidarności w okresie jej rozkwitu?
Trudno powiedzieć, czy projekt miał jakiekolwiek szanse powodzenia, zwłaszcza że w lipcu 1981 r. miał premierę „Człowiek z żelaza”. Wkrótce potem wprowadzenie stanu wojennego definitywnie przekreśliło możliwość realizacji „Wspomnień Lecha Wałęsy”…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz