źródło - materiały prasowe |
…czyli koszmar niejednego fana Geralta z Rivii. W 2001 roku "Wiedźmin"
był w filmem wyczekiwanym i upragnionym. Tym boleśniejszy okazał się zawód,
choć trzeba przyznać, że czas leczy rany i dziś "superprodukcja"
Marka Brodzkiego postrzegana jest dużo lepiej niż przed laty. Widzowie
doceniają między innymi muzykę Grzegorza Ciechowskiego, klimat oraz (częściowo) obsadę
ze "stworzonym do roli Geralta" Michałem Żebrowskim na czele.
Nie
zmienia to faktu, że polska ekranizacja opowiadań Andrzeja Sapkowskiego była
porażką artystyczną i ogromnym rozczarowaniem. Niewielu jednak
podejrzewa, że mogło być JESZCZE gorzej. Dużo wcześniej i mocno inaczej. A w
rezultacie – cóż, mogło w ogóle NIE być ;-)
źródło - materiały własne |
Tymczasem "Wiedźminem"
zainteresowała się polska kinematografia. Opowiadanie wziął na warsztat Dariusz
Romanowski, który w grudniu 1989 roku złożył w Zespole Filmowym OKO szkic
scenariusza przyszłego filmu. Szkic, który budzi dzisiaj śmiech i przerażenie…
a to dlatego, że autor wykorzystał debiutanckie dzieło Sapkowskiego jako
szkielet dla swojej własnej historii, przy okazji poddając charakter głównego
bohatera mutacjom poważniejszym niż Próba Traw.
Później mówiono, że człowiek ten nadszedł od północy; od Bramy Powroźniczej. Szedł pieszo, a objuczonego konia prowadził za uzdę.(…) Było ciepło, a człowiek ten miał na sobie czarny płaszcz narzucony na ramiona. Zwracał uwagę. Zatrzymał się przed gospodą "Stary Narakort", postał chwilę, posłuchał gwaru głosów. Gospoda, jak zwykle o tej porze, była pełna ludzi.
Nieznajomy nie wszedł do "Starego Narakortu". Pociągnął konia dalej, w dół uliczki. Tam była druga karczma, mniejsza, nazywała się- "Pod Lisem". Tu było pusto. Karczma nie miała najlepszej sławy. (…) Nieznajomy nie był stary, ale włosy miał prawie zupełnie białe.[1]
- tak właśnie zaczęła się legenda. Cóż, w wersji Dariusza Romanowskiego miało
to wyglądać… trochę inaczej.
Któregoś mglistego dnia na wozie wieśniaka przybywa do Wyzimy ubogi rycerz, z którego zachowania wynika, że pragnie skryć się przed kimś, kto go ściga. Zatrzymuje się w karczmie „Narakort”, gdzie przy kielichach z winem stali jej bywalcy rozprawiają o urodzie miejscowych dam. Przybysz wtrąca się do rozmowy rzucając wyzwanie każdemu, kto ośmieli się zaprzeczyć, iż najcnotliwszą na świecie jest dama jego serca. Dochodzi do bójki, w której rycerz pokonuje kilku napastników
(Dariusz Romanowski, szkic scenariusza filmu "Wiedźmin")[2]
I tak, gdyby ktoś miał wątpliwości – owym ubogim rycerzem walczącym za damę
swego serca, jest niejaki Geralt z Rivii, wiedźmin i postrach mężów… to znaczy potworów.
W czasie bójki w karczmie zjawia się potężny wojownik, który okazuje się szukającym
zemsty małżonkiem "cnotliwej" niewiasty. Geralt trafia do więzienia i otrzymuje
propozycję nie do odrzucenia – ma pokonać terroryzującą miasto strzygę. A że
historia stworzona przez Sapkowskiego została uznana za zbyt ubogą,
Romanowski dodał jeszcze spisek pałacowy, tortury, kilka potyczek, bunt mas
ludowych, seks z (odczarowaną) strzygą i
królobójstwo (R.I.P. Foltest...).
O ile "wzbogacenie"
fabuły można ostatecznie zaakceptować, o tyle wizja Geralta jako kochliwego rycerza bez
żadnych znaków szczególnych wydaje się nieomal bluźniercza – dla nas. Czy
jednak rzeczywiście Romanowski "zniszczył" literacki pierwowzór? Odpowiedź nie
jest taka prosta. Trzeba pamiętać, że autor szkicu czytał
prawdopodobnie tylko jedno (góra dwa) opowiadanie z Geraltem w roli głównej, dysponował
więc bardzo skromnym materiałem źródłowym. Romanowski nie zmieniał kultowej, ikonicznej
postaci, zmieniał mało rozpoznawalnego
bohatera jednej gazetowej nowelki sprzed trzech lat. Ten wiedźmin nie miał rozbudowanej
biografii i żył w świecie, o którym niewiele można było powiedzieć. Dopiero
kolejne opowiadania Andrzeja Sapkowskiego zbudowały takiego Geralta, jakiego
dziś znamy. Trudno winić Dariusza Romanowskiego za brak zdolności
prekognicji i nieuwzględnienie tego, jak w kolejnych latach (i tomach) potoczyły się losy Białego Wilka.
źródło |
Pierwszy projekt
ekranizacji "Wiedźmina" nie wyszedł poza kilkustronnicowy szkic scenariusza,
co należy uznać za szczęśliwe zrządzenie losu. Dlaczego? Otóż prawa do
przeniesienia opowiadania Sapkowskiego na ekran zakupił w sierpniu 1988 roku Zespół
Filmowy OKO i to dla tego zespołu Romanowski stworzył swoją autorską
adaptację. Problem w tym, że naczelnym specjalistą ZF OKO w dziedzinie kina
fantastyczno-przygodowego był Marek Piestrak, opromieniony właśnie sukcesem
swego najbardziej znanego filmu – "Klątwy Doliny Węży"[3].
Z dużym prawdopodobieństwem można więc przypuszczać, że to jemu powierzono by
realizację "Wiedźmina". A wówczas dostalibyśmy widowisko łączące scenografię
rodem z serialu "Przyłbice i kaptury", klimat "Wilczycy" i efekty specjalne na
poziomie "Klątwy…" Jaki byłby rezultat?
Być może zbliżony do tej – jak się okazuje wcale nie tak nierealnej – produkcji:
W tym
momencie warto zadać pewne kluczowe pytanie. Wyobraźmy sobie, że w 1990 r. Marek
Piestrak rzeczywiście nakręcił film o Geralcie z
Rivii według scenariusza Dariusza Romanowskiego. Czy w takiej sytuacji Andrzej Sapkowski napisałby kolejne opowiadania z cyklu
wiedźmińskiego? Mając świadomość, że postać, którą stworzył, została niemal
całkowicie zmieniona i pozbawiona potencjału? Podejrzewam, że mógłby
zrezygnować z kontynuowania tej historii. I właśnie ze względu na taką
możliwość cieszę się, że ta pierwsza ekranizacja "Wiedźmina" nie doszła do
skutku…
*******************
P.S.1 Swoją drogą, ciekawe, kto w 1990 roku mógłby zagrać Geralta? Może Bogusław Linda tuż przed "Psami"? A gdyby jakimś cudem film odniósł sukces i powstały ekranizacje kolejnych opowiadań - kto wówczas wcieliłby się w Yennefer czy Jaskra?
[1] A.
Sapkowski „Wiedźmin”, „Fantastyka” 1986, nr 12, s. 18
[2] D.
Romanowski „Wiedźmin”, s. 1, szkic scenariusza w zbiorach FINA
[3] Osławiona
„Klątwa Doliny Węży”, królująca dziś na przeglądach najgorszych polskich
filmów, była w swoim czasie ogromnym sukcesem frekwencyjnym i kasowym.
P.S.2 Więcej o wyimaginowanym (chyba ;-) serialu "Dwa miecze i amulet" tutaj:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz