Brakuje i jeszcze jednego "a jednocześnie"... no, może dwóch ;-) |
Na pomysł wpadł
Eugeniusz Cękalski, dokumentację „na żywo” wykonały Regina Dreyer i Krystyna
Swinarska. Ich przewodnikiem po budowie (oczywiście z nadania partyjnego, żeby
perspektywa była właściwa) stał się Michał Piotrowski, 27-letni „instruktor budowlany z
Komitetu Wojewódzkiego”. Jego rola okazała się tak duża, że na scenariuszu „Na
MDM”, który wkrótce powstał, figuruje jako współautor.
źródło |
„Z baraku wyskakuje Cegielski, trzymając w jednym ręku gazetę.
Nowak przedstawia go prezydentowi – Tow. Cegielski sekretarz.
Cegielski nie wie przez chwilę co ma z gazetą zrobić potem wpycha ją w ręce dozorcy.
Prezydent – Jak u was towarzyszu rosną ludzie?
Cegielski wyprężony prawie recytuje – podwyższamy kwalifikacje robotników szkolimy nowy narybek.
Prezydent – Dużo macie nowych ludzi?
Cegielski – W większej części jest napływowy element i przez to mamy trudną pracę ale poradzimy sobie. A jakże, tow. Prezydencie, u nas ludzie rosną. Ostatnio przyjęliśmy dwudziestu z pośród przodujących robotników.
Prezydent uśmiecha się – Macie piękną pracę, towarzyszu, pracą waszą rosną mury i rosną ludzie."
(pisownia oryginalna, scenariusz "Na MDM" ze zbiorów FINA)
Cóż, taki język i styl były wówczas obowiązkowe... |
Z drugiej strony - współautorem scenariusza był człowiek, który znał środowisko
robotników i ich pracę. Widać to w scenach rozgrywających się na budowie i w
związanych z nią wątkach. Dokumentalizm
wydaje się wręcz przesadny, do tego stopnia, że czytelnik scenariusza często
nie rozumie zagadnień technicznych, o których rozmawiają bohaterowie.
Realistyczna jest też sama fabuła, jeśli tylko wyrzuci się z niej politykę i
propagandę. Wydarzenia toczą się dość nieśpiesznie, zwyczajnie, bez wielkich
wybuchów i zaskakujących zwrotów akcji. Nie ma sabotażystów i przestępców.
Są prozaiczne problemy dnia codziennego: za mało waciaków, alkohol, zamarznięta woda w rurach... Nawet postacie ukazane początkowo w negatywnym świetle okazują się w ogromnej
większości wartościowymi jednostkami. Jak doświadczony mistrz murarski Florczak,
niechętny nowym metodom pracy, złośliwy wobec młodszych kolegów i rzekomo
dbający tylko o jak najwyższy zarobek. Dopiero po dłuższym czasie widz miał
zobaczyć, że przyczyną owej „egoistycznej” pogoni za pieniędzmi jest bardzo
trudna sytuacja rodzinna i mieszkaniowa starego fachowca.
Niestety pozytywne
elementy scenariusza nie są w stanie przesłonić negatywnych. Warto
zaznaczyć, że dla dzisiejszego odbiorcy spora część propagandowych wstawek może wydawać się komiczna (choć gorzki to śmiech). Oto przykład: finałowa rozmowa pary głównych bohaterów, podczas
której wymieniają się wielkimi nowinami. Ona mówi, że dostała przydział na
mieszkanie w bloku, który wspólnie budowali. On oznajmia, że… postanowił zapisać
się do partii.
A TEGO nie kojarzę... |
Film „Na MDM” nigdy nie
powstał i chyba dobrze, biorąc pod uwagę ówczesną politykę kulturalną. Ale jest
coś jeszcze: przypadkowy scenarzysta Michał P. i skrawek jego historii.
W dokumentacji zebranej
na potrzeby przyszłej produkcji można znaleźć fragment, gdzie Piotrowski opisuje swoje losy: wiejski chłopak, który
od dziecka pracował, najpierw jako pastuch, potem jako parobek. Skończył trzy
klasy wiejskiej szkoły – zimą, bo tylko wtedy miał czas na naukę. Jako 14-latek
wyjechał „za chlebem” do Warszawy. W 1943 trafił do obozu w Oświęcimiu (1). Po wyzwoleniu
wrócił do stolicy, gdzie pracował jako murarz i kamieniarz. Skończył szkołę
podstawą, zawalił Szkołę Budowlaną, potem zaliczył pięciotygodniowy kurs dla
Sekretarzy Komitetów Dzielnicowych i Instruktorów Komitetów Wojewódzkich. Od
1945 r. należał do PPR. Na budowie tytułowano go „inżynierem”.
Życiorys jakich wiele.
Taki, który pozwala lepiej zrozumieć, dlaczego tyle osób szczerze popierało
komunizm. Jednak w historii Piotrowskiego jest pewne „ale”… Młody człowiek wyznaje, że
zawsze chciał być pisarzem. Uważa, że nie ma dostatecznego talentu, że za mało
czyta, za mało umie. Pewnie tak, zwłaszcza jeśli go osądzimy na podstawie
cytowanego niżej wiersza. A może nie? Czy gdyby nie wojna i nie Polska Ludowa Michał
P. do końca życia pracowałby jako parobek lub nędznie opłacany robotnik? Czy
też osiągnąłby coś więcej i został poetą, pisarzem, dziennikarzem? Bo paradoks
losów tego człowieka (i tysięcy innych) polega na tym, że komuniści dali mu szansę
rozwoju, ale tylko w wyznaczonym przez siebie kierunku. Awans społeczny i
lepsze życie w zamian za wolność wyboru.
Pewnie można znaleźć
dokładniejsze informacje na temat Michała Piotrowskiego. Może zrobił partyjną karierę, może
trafił do więzienia za rzekomy sabotaż, może skończył studia, może wrócił na
wieś, może po prostu żył. A może wciąż żyje? Miałby dzisiaj 96 lat. Dla mnie istnieje
uchwycony w tej krótkiej chwili, gdy budowano MDM, a dwie „panie z filmu”
chciały to opisać. Ta dokumentacja, scenariusz, wiersz - to też rodzaj
socrealistycznej płaskorzeźby, tyle że ukształtowanej słowami, a nie dłutem.
Oto wiersz „Za ostatnie 450 złotych”, który Michał Piotrowski napisał po
obejrzeniu filmu o Władysławie Broniewskim:
Mając urlop
nie miałem roboty
Do pisania wierszy
nabrałem ochoty
Lecz jak zacząć?
Nie jestem poetą ani pisarzem.
Jestem zwykłym warszawskim murarzem.
Do pracy!
Stare rymy jakieś przypomniałem.
Dwa częstochowskie wiersze napisałem.
Wszak nie szło to składnie.
Wyszedłem z domu mimo słoty.
Do księgarni wstąpiłem.
I wiecie co? Za ostatnie 450 złotych
„Wiersze zebrane” Broniewskiego kupiłem.
I sto razy przeczytałem.
Cóż z tego, że nie mam
głowy do wierszy
to sobie powiedziałem.
Broniewski poeta
wierszów bohater. Ja niestety
muruję dalej, by dać
materiał do pisania
dla Broniewskiego poety.
Cóż, przyznaję, z dwojga złego - wolę wiersz imć Piotrowskiego ;-) |
(1) Informacja o pobycie Michała Piotrowskiego w obozie koncentracyjnym pochodzi z jego wypowiedzi, zawartych w dokumentacji do filmu "Na MDM". Nazwiska Piotrowskiego nie ma w oficjalnym indeksie więźniów Auschwitz-Birkenau, jednak według badaczy spisy te nie są kompletne i mogą zawierać błędy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz