"Na MDM" czyli niezrealizowany scenariusz o tym, jak budowano Marszałkowską Dzielnicę Mieszkaniową


Brakuje i jeszcze jednego "a jednocześnie"... no, może dwóch ;-)
  Niemal codziennie przejeżdżam ulicą Marszałkowską i przez Plac Konstytucji, czyli przez centrum Marszałkowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej. Widzę kolumny, wielkie kandelabry, zniszczone dziś mury… I płaskorzeźby przedstawiający „lud pracujący stolicy” – murarza, kolejarza, nauczycielkę, hutnika… Kim byli ludzie, których tam symbolicznie uwieczniono? Jak potoczyły się ich losy? Większość z nich zniknęła za zasłoną historii, ale czasem tę zasłonę da się na chwilę uchylić.

  Socrealistyczne filmy „produkcyjne” budzą dziś głównie śmiech, tylko czasem zamierzony (jak „Przygoda na Mariensztacie”). Inne… no cóż ;-) Wyrabiając sobie opinię odnośnie pierwszych lat istnienia Polski Ludowej na podstawie ówczesnych "osiągnięć" naszej kinematografii można dojść do wniosku, że był to okres, gdy wróg czaił się za każdym rogiem, każde niepowodzenie wynikało z sabotażu, a cała kapitalistyczna część świata postawiła sobie za cel zniszczenie młodego, komunistycznego państwa. Tematów nie brakowało: walka klasowa, elektryfikacja i kolektywizacja wsi, zwalczanie „band” i „zaplutych karłów reakcji”, awans społeczny, rozbudowa przemysłu, odbudowa wojennych zniszczeń, kształcenie młodych kadr i kształtowanie „nowego” człowieka. Zawsze pod światłym przywództwem partii. Wszystko mogło posłużyć jako podstawa fabuły, ponieważ fabuła w filmie socrealistycznym była tylko pretekstem dla przekazania IDEI. Nic więc dziwnego, że takie obrazy jak „Pościg”, „Niedaleko Warszawy”, „Trzy opowieści”, „Jasne łany” czy „Spotkanie ze szpiegiem” są dziś właściwie zapomniane. A przecież na każdy zrealizowany „produkcyjniak” przypada kilka niezrealizowanych. Na przykład pochodzący z ok. 1950 r. scenariusz o budowie Marszałkowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej.

 Na pomysł wpadł Eugeniusz Cękalski, dokumentację „na żywo” wykonały Regina Dreyer i Krystyna Swinarska. Ich przewodnikiem po budowie (oczywiście z nadania partyjnego, żeby perspektywa była właściwa) stał się Michał Piotrowski, 27-letni „instruktor budowlany z Komitetu Wojewódzkiego”. Jego rola okazała się tak duża, że na scenariuszu „Na MDM”, który wkrótce powstał, figuruje jako współautor.

źródło
Dziwny to scenariusz. Z jednej strony: współzawodnictwo pracy i kształtowanie młodych kadr, socjalizm i partia, zebrania i zobowiązania, propaganda i slogany… A to wszystko w rytm okrzyków: „Bierut, Stalin, Pokój” – co dziś brzmi jak oksymoron. I sceny takie jak ta, ukazująca wizytę Bolesława Bieruta na placu budowy:

„Z baraku wyskakuje Cegielski, trzymając w jednym ręku gazetę.

    Nowak przedstawia go prezydentowi – Tow. Cegielski sekretarz.

    Cegielski nie wie przez chwilę co ma z gazetą zrobić potem wpycha ją w ręce dozorcy.

    Prezydent – Jak u was towarzyszu rosną ludzie?

    Cegielski wyprężony prawie recytuje – podwyższamy kwalifikacje robotników szkolimy nowy narybek.

    Prezydent – Dużo macie nowych ludzi?

    Cegielski – W większej części jest napływowy element i przez to mamy trudną pracę ale poradzimy sobie. A jakże, tow. Prezydencie, u nas ludzie rosną. Ostatnio przyjęliśmy dwudziestu z pośród przodujących robotników.

    Prezydent uśmiecha się – Macie piękną pracę, towarzyszu, pracą waszą rosną mury i rosną ludzie."

(pisownia oryginalna, scenariusz "Na MDM" ze zbiorów FINA)
Cóż, taki język i styl były wówczas obowiązkowe...

Z drugiej strony - współautorem scenariusza był człowiek, który znał środowisko robotników i ich pracę. Widać to w scenach rozgrywających się na budowie i w związanych z  nią wątkach. Dokumentalizm wydaje się wręcz przesadny, do tego stopnia, że czytelnik scenariusza często nie rozumie zagadnień technicznych, o których rozmawiają bohaterowie. Realistyczna jest też sama fabuła, jeśli tylko wyrzuci się z niej politykę i propagandę. Wydarzenia toczą się dość nieśpiesznie, zwyczajnie, bez wielkich wybuchów i zaskakujących zwrotów akcji. Nie ma sabotażystów i przestępców. Są prozaiczne problemy dnia codziennego: za mało waciaków, alkohol, zamarznięta woda w rurach... Nawet postacie ukazane początkowo w negatywnym świetle okazują się w ogromnej większości wartościowymi jednostkami. Jak doświadczony mistrz murarski Florczak, niechętny nowym metodom pracy, złośliwy wobec młodszych kolegów i rzekomo dbający tylko o jak najwyższy zarobek. Dopiero po dłuższym czasie widz miał zobaczyć, że przyczyną owej „egoistycznej” pogoni za pieniędzmi jest bardzo trudna sytuacja rodzinna i mieszkaniowa starego fachowca. 

Niestety pozytywne elementy scenariusza nie są w stanie przesłonić negatywnych. Warto zaznaczyć, że dla dzisiejszego odbiorcy spora część propagandowych wstawek może wydawać się komiczna (choć gorzki to śmiech). Oto przykład: finałowa rozmowa pary głównych bohaterów, podczas której wymieniają się wielkimi nowinami. Ona mówi, że dostała przydział na mieszkanie w bloku, który wspólnie budowali. On oznajmia, że… postanowił zapisać się do partii. 
A TEGO nie kojarzę...

Film „Na MDM” nigdy nie powstał i chyba dobrze, biorąc pod uwagę ówczesną politykę kulturalną. Ale jest coś jeszcze: przypadkowy scenarzysta Michał P. i skrawek jego historii.

W dokumentacji zebranej na potrzeby przyszłej produkcji można znaleźć fragment, gdzie Piotrowski opisuje swoje losy: wiejski chłopak, który od dziecka pracował, najpierw jako pastuch, potem jako parobek. Skończył trzy klasy wiejskiej szkoły – zimą, bo tylko wtedy miał czas na naukę. Jako 14-latek wyjechał „za chlebem” do Warszawy. W 1943 trafił do obozu w Oświęcimiu (1). Po wyzwoleniu wrócił do stolicy, gdzie pracował jako murarz i kamieniarz. Skończył szkołę podstawą, zawalił Szkołę Budowlaną, potem zaliczył pięciotygodniowy kurs dla Sekretarzy Komitetów Dzielnicowych i Instruktorów Komitetów Wojewódzkich. Od 1945 r. należał do PPR. Na budowie tytułowano go „inżynierem”.

Życiorys jakich wiele. Taki, który pozwala lepiej zrozumieć, dlaczego tyle osób szczerze popierało komunizm. Jednak w historii Piotrowskiego jest pewne „ale”… Młody człowiek wyznaje, że zawsze chciał być pisarzem. Uważa, że nie ma dostatecznego talentu, że za mało czyta, za mało umie. Pewnie tak, zwłaszcza jeśli go osądzimy na podstawie cytowanego niżej wiersza. A może nie? Czy gdyby nie wojna i nie Polska Ludowa Michał P. do końca życia pracowałby jako parobek lub nędznie opłacany robotnik? Czy też osiągnąłby coś więcej i został poetą, pisarzem, dziennikarzem? Bo paradoks losów tego człowieka (i tysięcy innych) polega na tym, że komuniści dali mu szansę rozwoju, ale tylko w wyznaczonym przez siebie kierunku. Awans społeczny i lepsze życie w zamian za wolność wyboru.

Pewnie można znaleźć dokładniejsze informacje na temat Michała Piotrowskiego. Może zrobił partyjną karierę, może trafił do więzienia za rzekomy sabotaż, może skończył studia, może wrócił na wieś, może po prostu żył. A może wciąż żyje? Miałby dzisiaj 96 lat. Dla mnie istnieje uchwycony w tej krótkiej chwili, gdy budowano MDM, a dwie „panie z filmu” chciały to opisać. Ta dokumentacja, scenariusz, wiersz - to też rodzaj socrealistycznej płaskorzeźby, tyle że ukształtowanej słowami, a nie dłutem.


Oto wiersz „Za ostatnie 450 złotych”, który Michał Piotrowski napisał po obejrzeniu filmu o Władysławie Broniewskim:

Mając urlop

nie miałem roboty

Do pisania wierszy

nabrałem ochoty

Lecz jak zacząć?

Nie jestem poetą ani pisarzem.

Jestem zwykłym warszawskim murarzem.



Do pracy!



Stare rymy jakieś przypomniałem.

Dwa częstochowskie wiersze napisałem.

Wszak nie szło to składnie.

Wyszedłem z domu mimo słoty.

Do księgarni wstąpiłem.

I wiecie co? Za ostatnie 450 złotych

„Wiersze zebrane” Broniewskiego kupiłem.

I sto razy przeczytałem.



Cóż z tego, że nie mam

głowy do wierszy

to sobie powiedziałem.

Broniewski poeta

wierszów bohater. Ja niestety

muruję dalej, by dać

materiał do pisania

dla Broniewskiego poety.
Cóż, przyznaję, z dwojga złego - wolę wiersz imć Piotrowskiego ;-)

(1) Informacja o pobycie Michała Piotrowskiego w obozie koncentracyjnym pochodzi z jego wypowiedzi, zawartych w dokumentacji do filmu "Na MDM". Nazwiska Piotrowskiego nie ma w oficjalnym indeksie więźniów Auschwitz-Birkenau, jednak według badaczy spisy te nie są kompletne i mogą zawierać błędy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ciekawostki i drobiazgi czyli kontrowersyjny... "Znachor"?

Są takie filmy, których realizacja przeszła do historii. Są takie, które kojarzymy ze skandalami, wypadkami lub różnego rodzaju problemami...

Popularny post